Trwają dwudniowe uroczystości pogrzebowe ks. Ireneusza Szustaka, zmarłego nagle w wieku 41 lat wikariusza opoczyńskiej parafii pw. św. Bartłomieja.
Na adres naszej redakcji swe wspomnienie przysłała jego uczennica:
"Ogarnia mnie ogromny smutek w związku ze śmiercią księdza Irka. Niedawno rozmawiałam ze znajomą na temat odwracania się młodych ludzi od Kościoła i że wpływ na to zapewne ma także fakt, jakich kapłanów spotka się na swojej chrześcijańskiej drodze.
Ja miałam szczęście poznać najlepszego na świecie.
Zaczynając od zaangażowania Księdza Irka w życie naszej szkoły - wspólne wyjazdy na kręgle, Niebieskie Źródła, McDonald's, organizowanie uroczystego Dnia Papieskiego z przepysznymi kremówkami, coroczne rekolekcje wielkopostne, akcja sadzenia żonkili i Pola Nadziei, zachęcenie nas do uczestniczenia w Światowych Dniach Młodzieży, za które będę mu wdzięczna do końca życia, zachęcanie chłopaków do zostania ministrantami i oczywiście udziału w Diecejalnych Mistrzostwach Ministrantów w Halowej Piłce Nożnej, co przekładało się na to, że w szkole zawsze był otoczony grupką chłopaków i rozmawiali o piłce nożnej - takiego go zapamiętam. Zresztą miesiąc bez przynajmniej jednej religii na boisku byłby miesiącem straconym. Kochał młodzież i miał do niej mnóstwo cierpliwości. Był naszym nauczycielem - przyjacielem. Zawsze, gdy spotkało się go w kościele, to uśmiech sam rysował się na twarzy.
Chciałam zwrócić również uwagę na fakt, że może nie zmienił całego świata, ale zapewne zmienił podejście jednostek do Kościoła - tak było w moim przypadku.
Pokazał, że kapłan to nie tylko poważny, wymagający i zamodlony człowiek, ale kapłan to także przyjaciel i dusza towarzyska, pełna empatii i miłości do ludzi. Był osobą, która nigdy nie namawiała i nie zmuszała, ale swoją postawą i szerokim szczerym uśmiechem zachęcała do uczestniczenia we Mszy Świętej. Umiał zjednoczyć młodzież i zachęcić do wspólnej modlitwy. Co ja mówię - młodzież, całe pokolenia! W końcu uwielbiała go również moja babcia, która należy do Rodziny Radia Maryja.
Wiele rzeczy robił bezinteresownie i nie szukał poklasków. Myślę, że mało kto wie, ile dobrego uczynił, bo nigdy nie szukał uznania i aprobaty.
Szczególnie jednak pamiętam historię, która opowiedziała mi mama. Dzieciaki z II klasy szkoły podstawowej miały zorganizowaną wycieczkę pokomunijną. Jedno dziecko pochodziło z biedniejszej rodziny. Ks. Irek, widząc jego smutek, gdy inne dzieci z radością kupowały nowe zabawki i smakołyki, wziął dziecko na bok, otworzył dłoń, wsunął banknot i powiedział, żeby zaszalało z kolegami i koleżankami. Zrobił to tak, żeby nikt nie widział.
Podobnych historii zapewne jest więcej.
Naprawdę był przede wszystkim cudownym człowiekiem. Rzadko w dzisiejszych czasach poznać człowieka, który byłby tak bezinteresowny, jak był Ksiądz Irek.
Był totalnym przeciwieństwem kapłana, jakiego próbują nam przedstawić dzisiejsze media. Dzięki niemu uwierzyłam w Kościół jako wspólnotę, w którym jest miejsce dla każdego. I każdy, bez wyjątku, jest równy.
Będzie mi go brakować. Dla mnie to nadal niezrozumiałe i ciężko mi w to uwierzyć, że już nigdy nie zobaczę go na niedzielnej Mszy św. Nieodżałowana strata. Jedyne, co teraz przychodzi mi do głowy, to dziękować Bogu, że dane było mi go poznać.
Łączę się w wielkim smutku.
Kamila, była uczennica Księdza Ireneusza"