Rocznicowe uroczystości odbyły się w kościele w Mniszku oraz w lasku koło Wawrzyszowa, miejscu śmierci trzech Żołnierzy Wyklętych.
Aleksander Młyński "Drągal" razem z dwoma członkami swego oddziału: Zbigniewem Ejnebergiem "Powstańczykiem" i Zygmuntem Chmielewskim "Lwem" zostali zaskoczeni we śnie. Zdradził ich Marian Bukała "Zbych", dawny towarzysz broni.
Co roku w rocznicę śmierci organizowane są uroczystości upamiętniające bohaterów. Uczestniczyli w nich leśnicy z dyr. Markiem Szarym, który poprowadził obchody. Razem z nimi organizatorami uroczystości byli: Ewa Markowska-Bzducha, wójt Gminy Wolanów, i Bractwo Kurkowe św. Sebastiana w Radomiu. Obecni byli pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej na czele z Krzysztofem Busse. Udział wzięli kombatanci, poczty sztandarowe, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, parlamentarzyści, społecznicy i miłośnicy naszej historii, którym bliska jest pamięć Żołnierzy Wyklętych. W tym roku byli obecni członkowie rodzin "Drągala" i "Lwa".
- Kolejny już rok chcieliśmy wraz z mieszkańcami ziemi radomskiej przywołać i uczcić naszą pamięcią Żołnierzy Niezłomnych ziemi radomskiej, których ofiara krwi i życia jest fundamentem naszej niepodległości i wolności. Chcieliśmy przeżyć tegoroczną uroczystość w sposób szczególnie podniosły, w roku 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej, która zdecydowała nie tylko niepodległości naszej Ojczyzny, ale uchroniła cywilizację chrześcijańską przed "czerwoną zarazą". Kilkadziesiąt lat później, o te same wartości walczyli Żołnierze Wyklęci, poświęcając własne życie - mówi Sławomir Adamiec, z radomskiego Bractwa Kurkowego św. Sebastiana.
Mszy św. przewodniczył ks. kan. Adam Kuc, proboszcz parafii Mniszek. Homilię wygłosił ks. Jacek Wieczorek, dyrektor Radia Plus Radom i kapelan leśników.
- Może niezłomni z Wawrzyszowa przychodzą, byśmy przywrócili wolność w naszych sercach? Modlimy się, składając bezkrwawą Ofiarę i przez jej pryzmat patrzymy na Żołnierzy Niezłomnych, a także na katów, którzy byli sadystami i mordercami. Chrystus Pan podpowiada przebaczenie. Tak, ale po poznaniu prawdy. Niezłomni przychodzą obudzić nas, byśmy zrozumieli samych siebie, czasy, w których żyjemy i podpowiadają, że życie ma sens, jeśli ma się wielkie sprawy do załatwienia, pasje, dla których warto nawet oddać życie - powiedział ks. Wieczorek.
Po Mszy św. uczestnicy udali się do lasku koło Wawrzyszowa, gdzie stoi drewniany krzyż, upamiętniający miejsce śmierci bohaterów. Tutaj wygłoszono przemówienia oraz złożono wieńce i wiązanki kwiatów.
Aleksander Młyński "Drągal" urodził się w 1925 roku w Sarnówku Dużym, gmina Sienno. Kilka lat później jego rodzina wyprowadziła się za Bug w okolice Puszczy Białowieskiej. Jako kilkunastoletni chłopak wstąpił wraz z ojcem do Armii Krajowej. Po II wojnie światowej Sowieci wysiedlili ich z własnej ziemi. Rodzina wróciła w rodzinne strony. "Drągal" przyłączył się do oddziałów WiN (Wolność i Niezawisłość) walczących z sowiecką okupacją. W 1946 roku walczył w oddziale Antoniego Owczarka "Zygadły", skazanego w 1947 roku na karę śmierci i zakatowanego 3 lata później w więzieniu w Rawiczu. Wstąpił wtedy do oddziału Antoniego Szeligi "Wichra", który zginął w październiku w 1948 roku na Bielisze podczas obławy UB. Szeregi partyzanckie zaczęły się wykruszać. Jedni ginęli w walce, inni ginęli w kazamatach UB, torturowani i rozstrzeliwani. Bardzo wielu trafiło do więzień, inni zaś zaszywali się gdzieś po cichu, próbując przetrwać. Ale Aleksander Młyński trwał. W 1950 roku założył nowy 3-osobowy już tylko oddział. Razem z nim do walki o wolność stanął Zbigniew Ejneberg "Powstańczyk" (lat 21) i Zygmunt Chmielewski "Lew" (lat 31). 25 sierpnia został zdradzony przez Mariana Bukałę "Zbycha", który wprowadził do oddziału dwóch ubeków. Zginął wraz z kolegami w małym zagajniku koło wsi, zastrzelony w czasie snu.
Ciała Niezłomnych ubecy złożyli na wozy i zawieźli triumfalnie do Wolanowa, a potem do Radomia. "Drągalowi" założyli na głowę garnek sagan do gotowania ziemniaków. W Radomiu półnagie zwłoki ułożyli na pochylonej rampie przed siedzibą UB i MO przy ulicy Kilińskiego, by wszyscy mogli je obejrzeć. Potem w nocy potajemnie pochowano ich ciała na Wisielaku, na cmentarzu rzymskokatolickim w Radomiu. Do dziś ich groby nie zostały zidentyfikowane.