Przybyli do Wąchocka 842 lata temu. Byli tu przez 640 lat. Wygnano ich w 1819 roku. Nie było ich kolejne 132 lata. Klasztor i parafia obchodzą okrągłą rocznicę powrotu.
Klasztor w Wąchocku był nie tylko miejscem mniszej modlitwy i pracy, w duchu reguły św. Benedykta. Biali zakonnicy wnieśli wiele w rozwój społeczny i gospodarczy regionu. Uczyli okoliczną ludność hodowli ryb w stawach, poprawiali jakość uprawy pól, a także rozwijali hutnictwo i wydobycie kopalin.
Po 640 latach obecności mnichów, dokładnie 16 czerwca 1819 roku, przybyli do Wąchocka dwaj komisarze sekularyzacyjni. Odczytali cystersom dekret kasacyjny z 17 kwietnia 1819 roku. Mienie klasztorne przepadało z dniem 24 czerwca. Mnisi, opuszczając klasztor, mogli wziąć ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Zostali skierowani do dwóch klasztorów, w tym do Jędrzejowa. Z kilkudziesięcioosobowej wspólnoty ojców i braci w Wąchocku pozostało 3 cystersów: dwóch kapłanów oraz brat zakrystianin. Potem w Wąchocku, z trudem próbując ogarnąć wielkie dziedzictwo zakonu, duszpasterzowali księża diecezjalni.
Tak opuszczanie Wąchocka przez cystersów opisywał ks. Feliks Strażewski, kronikarz z XIX wieku: "Kościelna posadzka pokryła się jakby snopami białej pszenicy, leżącymi krzyżem, żegnającymi swój kościół, w którym dziś rano po raz ostatni odprawiano Msze św. Przed wszystkimi ołtarzami i po raz ostatni w tym kościele zakonnicy odbywali swe codzienne oficja ku czci Najświętszej Maryi Panny, jako szczególni Jej czciciele. Pożegnali cudowny obraz Matki Boskiej Królowej Nieba, przed którym przez tyle wieków doznawali wielu łask, a którego nie zniszczyły pożary z minionych wieków. Wziąwszy ze sobą białe tuniki i brewiarze, jako całe swoje mienie, ze łzami w oczach oddali się woli Bożej. Wśród powszechnego płaczu wiernych opuścili Wąchock. Opuścili miejsce, w którym nie dali się Tatarom i Szwedom oraz wojskom Rakoczego."
Kasata klasztoru w Wąchocku była nie tylko efektem rozporządzeń, ale też efektem atmosfery tamtych lat. - To były skutki laicyzacji, jaka dotknęła Europę po rewolucji francuskiej, oraz zmian na kontynencie po okresie wojen napoleońskich. Niebagatelną rolę odgrywała polityka zaborców wobec zajętej Rzeczypospolitej, a w przypadku Wąchocka i innych klasztorów z tego zaboru władze carskie. Głównym zwolennikiem kasaty zakonów był Stanisław Kostka Potocki, ówczesny minister prezydujący w Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Królestwa Polskiego. Owszem był to sprawny administrator, ale przy tym jawny antyklerykał, autor określenia „ciemnogród” wobec Kościoła katolickiego. To on był jednym z głównych autorów projektu kasaty, w wyniku którego zlikwidowano 30 klasztorów męskich i 8 żeńskich, wśród nich na terenie diecezji sandomierskiej, oprócz Wąchocka, opactwa cystersów w Sulejowie, benedyktynów na Świętym Krzyżu i w Sieciechowie - mówi ks. Rafał Piekarski, historyk Kościoła.
Kasata klasztoru miała być przeprowadzona w związku z reorganizacją struktur Kościoła w Polsce. 30 czerwca 1818 roku papież Pius VII utworzył w Królestwie Polskim osiem nowych diecezji, w tym diecezję sandomierską i to w jej granicach znalazł się Wąchock. Papież wyraził również zgodę na likwidację wąchockiego klasztoru za zgodą prymasa abp. Franciszka Malczewskiego. Historycy podkreślają przy tym, że abp Malczewski był już w tak złym stanie zdrowia, że być może nie był świadomy tego, co się właśnie dzieje. Zmarł w kwietniu 1819 roku, jeszcze przed rozpoczętą akcją kasaty.
Dobra zamykanego klasztoru wsparły budowę struktur nowej diecezji sandomierskiej. Ale nie tylko. - Bibliotekę rozszabrował Samuel Linde, wywożąc księgi do Warszawy - mówi o. Fabian Skowron, przeor klasztoru w Wąchocku, badacz jego dziejów i autor dopiero co wydanej monografii historycznej pt.: "Powrót Cystersów do Wąchocka w 1951 roku".
Więcej w wydaniu papierowym "Gościa Radomskiego AVE", nr 43 na 31 października 2021 roku.