Stracili najbliższych, ale już widzą wygraną. Ich proboszczem w trzech parafiach leżących na południowy wschód od Kijowa, Taraszcze, Bogusław i Myroniwka, jest ksiądz z diecezji radomskiej.
Ks. Krzysztof Wilk pochodzi z parafii Żarnów. Święcenia kapłańskie przyjął w 1994 roku. Od dziewiętnastu lat pracuje w Ukrainie. Już w pierwszych dniach wojny zadeklarował, że nie planuje powrotu do Polski, lecz zostaje wśród swoich wiernych. Od tamtego czasu wielokrotnie przyjeżdżał do diecezji, by zabierać materialną pomoc. - Obok darów dostajemy też pomoc pieniężną. Ostatnio kupiliśmy kilka ton ryżu, który dotarł do mieszkańców obszarów blisko działań wojennych - mówi ks. Wilk.
Teraz przyjechał kolejny raz. - Znów jestem w mojej macierzy, czyli w diecezji radomskiej. Tym razem, obok innych darów, zabieram saksofon i instrument klawiszowy. Ten ostatni przekazał naszym parafiom ks. Andrzej Zarzycki, wykładowca śpiewu i muzyki kościelnej w radomskim seminarium. Będzie na nim grała uzdolniona muzycznie dziewczyna, która na tej wojnie straciła najpierw brata, a potem ojca. Dostałem także saksofon dla jej brata od Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, bo ze strony matki oni są Polakami. To są dzieci Oleksija Iwczenki, który zginął 7 października 2022 roku. Był bardzo blisko związany z naszą parafią, dużo pomagał. To liczna rodzina, siedmioro muzycznie uzdolnionych dzieci. Wcześniej, 2 kwietnia 2022 roku na froncie zginął jego syn, Żenia, który grał u nas na trąbce i na gitarze. On także wcześniej udzielał się w parafii - mówi ks. Krzysztof i dodaje: - Osieroconych bardzo bolą te straty ojca i brata, ale niosą w sobie bardzo mocną formację religijną i patriotyczną, która pomaga im patrzeć w przyszłość. Z nadzieją patrzymy na wygraną i chcemy już dziś zacząć inne życie, niż tylko to, gdzie patrzy się na zmagania na froncie. Chcemy więc odtwarzać pełne życie religijne i liturgiczne, gdzie jest miejsce na uwielbienie Pana Boga muzyką i śpiewem.
Front wojenny jest stąd dość odległy. - U nas dość często zdarzają się alarmy lotnicze, gdy musimy udawać się do schronów - opowiada kapłan, dodając: - Jest u nas coś szczególnie bolesnego. Rośnie kwatera ofiar wojny. Po Wielkanocy - bo u nas jest stara grekokatolicka tradycja, zapożyczona z prawosławia, by wtedy odwiedzać groby naszych zmarłych - modliliśmy się na mogiłach Żeni i Oleksija. Widać, że nasz cmentarz wypełniają coraz to nowe mogiły poległych na wojnie. Jest ich już około pięćdziesięciu - mówi ks. Wilk.
Duszpasterz opowiada o jeszcze jednej bolesnej rzeczy. - Wielokrotnie otrzymujemy informację, że przez nasze miejscowości będą przewożone zwłoki poległych na froncie. Wiemy o godzinach przejazdów tych transportów. Wówczas na drodze przejazdu gromadzą się mieszkańcy. Gdy przejeżdżają te smutne transporty, wielu ludzi klęka, modląc się. Nie brak tych, którzy przynoszą kwiaty i rzucają je na drogę przed jadącymi pojazdami. Mimo tego dominuje nadzieja, że wojna będzie wygrana. I to dlatego myślą o odbudowywaniu życia, które było przed wybuchem wojny - zapewnia ks. Krzysztof.