Instytut Pamięci Narodowej wpisał grób ks. Stanisława Domańskiego, zamordowanego przez komunistów w 1946 roku, do ewidencji grobów weteranów walk o wolność i niepodległość Polski.
Stało się to na wniosek Krzysztofa Staniosa, działacza opozycji antykomunistycznej.
Kapłan został pochowany w rodzinnym grobie na cmentarzu w rodzinnej parafii Strzyżowice koło Opatowa. Prosta informacja na mogile: „Ks. Stanisław Domański, żył lat 32, zm. śmiercią tragiczną 10 III 1946 r.” nie mogła zawierać więcej w czasie, gdy go stawiano.
Stanisław Domański urodził się 10 maja 1914 roku w Strzyżowicach. Tam ukończył gimnazjum i wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Święcenia kapłańskie przyjął w roku wybuchu II wojny światowej, która zastała go na wikariacie w Siennie - zresztą jedynym w jego życiu, jak się miało okazać.
Młody kapłan zasłynął świetnymi kazaniami, a swej pracy z młodzieżą - a był to już czas okupacji - nie ograniczał do nauczania katechizmu. Sienneński wikariusz wpajał młodym wiedzę o dziejach Polski i patriotyzm. Skutkiem tego wielu młodych włączyło się w działalność partyzantki. Ks. Domański poszedł z nimi w lasy. Na początku 1941 roku został mianowany kapelanem placówki ZWZ Sienno. Od lutego 1942 roku pełnił funkcję kapelana AK, ps. „Cezar”. Utrzymywał kontakty ze zgrupowaniem Antoniego Hedy „Szarego”, bywał też na Wykusie, gdzie stacjonował oddział Jana Piwnika „Ponurego”. - Pseudonim „Cezar” świadczy o autorytecie, jaki posiadał w partyzanckim środowisku - mówi ks. Rafał Piekarski, historyk Kościoła.
Gdy w styczniu 1944 roku rozpoczęła się akcja „Burza” z Sienna do walki poszło 20 młodych chłopaków. Poszedł z nimi ks. Domański. Był tam kapelanem. Za udział w akcji „Burza” odznaczony został Krzyżem Walecznych.
Po zakończeniu wojny kapłan powrócił do Sienna. Nie zaprzestał działalności konspiracyjnej. W maju 1945 roku powołał Ruch Oporu Armii Krajowej, który skupiał się na walce zbrojnej oraz propagandzie antykomunistycznej.
W rejonie Sienna na początku 1946 roku pojawiła się grupa zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, dowodzona przez Mariana Bukałę, pseudonim „Zbych”. 7 marca 1946 roku jego grupa zastrzeliła funkcjonariusza milicji Bronisława Morawskiego. Propaganda komunistyczna oskarżyła o to ks. Domańskiego, który według ich przekazu miał osobiście zastrzelić milicjanta. A to oznaczało wyrok śmierci na kapłana. Został wytropiony 2 dni później i osaczony z dwoma towarzyszami we wsi Eugeniów. Doszło do strzelaniny. Ks. Domański został ranny. Kapłan zmarł. Pogrzeb w Siennie był wielką patriotyczną manifestacją. Nie pozwolono go tam pochować. Spoczął w rodzinnej parafii Strzyżowice.
I tutaj rozpoczynają się dwie opowieści. Jedna swe źródło miała w narracji Stefana Skwarka, byłego ubeka, który rozpowszechniał fałszywe informacje, jakoby ks. Domański miał pobić chłopa i ukraść mu konia. Ów chłop miał chwalić reformę rolną władzy komunistycznej. Po latach, gdy już nic nie groziło owemu chłopu, wyznał on, że nigdy nie został pobity przez księdza, ale zrobili to komuniści, podający się za ludzi ks. Domańskiego.
Komuniści opowiadali także, że rannego kapłana przewieźli do szpitala w Starachowicach, gdzie zmarł podczas przygotowania do operacji. Co innego opowiadają naoczni świadkowie. Wśród nich jest ks. prał. Bogdan Lipiec, dziś mieszkaniec Domu Księży Emerytów w Radomiu, a wówczas 10-letni chłopak. Ranny kapłan był ciągnięty za nogi po schodach i maltretowany. Konającego księdza przewieziono do szpitala w Starachowicach. Potem osoby, które przygotowywały ciało do pogrzebu opowiadały, że było na nim wiele śladów pobicia i tylko jedna rana postrzałowa.
Czarna legenda o księdzu Domańskim, dziś powiedzielibyśmy czarny PR, odnosi się także do sprawy używania przez niego broni. Przez lata komuniści skutecznie wtłaczali przekaz o tym, że kapłan walczył z bronią w ręku i zabijał. Tę opowieść umacniał ubek płk Wiślicz, który przyjechał do Sienna i pokazywał broń, której miał rzekomo używać kapłan. Przygotowano również sfingowaną rewizję na plebanii, gdzie w mieszkaniu wikarego znaleziono cały arsenał.
W rzeczywistości świadkowie zaznaczają, że ks. Domański jako kapelan i wychowawca nigdy nie sięgnął po broń, nawet wtedy, gdy został osaczony w Eugeniowie. - Ta czarna legenda miała zabić prawdę o niezłomnym kapłanie i osłabić albo wyeliminować wpływ jego historii na postawę młodych, w tym również jego wychowanków - podsumowuje ks. Piekarski.
Więcej w wydaniu papierowym "Gościa Radomskiego AVE" nr 29 na 23 lipca.