- Szacuje się, że poza granicami kraju żyje 25 mln Polaków i osób, które mają polskie korzenie - poinformował biskup Piotr Turzyński, delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Wygłosił on konferencję pt. "Kościół w życiu Polaków na emigracji". Spotkanie odbyło się 4 lutego w Domu McGivneya przy parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Radomiu.
Biskup Turzyński mówił, że ok. 25 mln Polaków lub osób, które mają polskie korzenie mieszka poza granicami naszego kraju. - To 67% obecnego stanu Polski. To jest w pewnym sensie dramat i ból, że jesteśmy tak bardzo rozsiani po całym świecie. To wynika z naszej historii – zauważył bp Turzyński. Opowiadał, że najwięcej Polaków w Europie mieszka w Niemczech. W 2022 roku żyło tam 1 mln 300 tys. Polaków, którzy płacili podatek na Kościół. Ale i tak jest to tylko 1/3 płacących składki.
„Spotkania u McGivney’a” to comiesięczne, cykliczne spotkania dla wszystkich mężczyzn niezależnie o wieku, na których podejmuje się ważne i ciekawe zagadnienia, pogłębia się swoją wiarę i integruje we wspólnej męskiej formacji. Organizatorami wydarzenia są Rycerze Kolumba.
- Emigrację obserwowaliśmy po powstaniach narodowych w XIX wieku, potem były wyjazdy do USA. Zresztą jest to pewien fenomen, bowiem mogłem na własne oczy zobaczyć historię Polaków w USA, jadąc z lotniska w Chicago do centrum miasta. Po drodze mijaliśmy wybudowane kościoły przez Polaków: św. Stanisława, św. Wojciecha, Świętej Trójcy, czy św. Jacka. Polscy emigranci nie wyobrażali sobie życia w USA bez parafii i bez księdza – mówił biskup.
Biskup Turzyński stwierdził, że być może emigracja w oczach Bożych służy rozkrzewianiu wiary. Jako przykład podał polskie parafie w Niemczech, które są uważane za najbardziej kwitnące wiarą. - Mogłem wysłuchać, jak niemieccy księża zazdroszczą polskim wspólnotom, że mają pełne kościoły. Odwiedziłem wiele takich wspólnot. Od rana do wieczora w niedzielę są pełne kościoły. Przychodzą nawet Niemcy, bo lubią przeżywać wiarę we wspólnocie. Oni nawet nie znają języka polskiego, ale są tam, bo lubią ten klimat. Dlatego można mówić o świadectwie wiary Polaków wobec innych narodów. Zresztą będąc na obchodach 100-lecia polskiej parafii w Manchester, miejscowy biskup dziękował Polakom za przekazywanie wiary i piękna rodziny – mówił delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej. Dodał, że Polacy obok kościołów, potrzebują również sal do spotkań, zaplecza, czy domu katolickiego, gdzie prowadzone są sobotnie szkoły z nauką języka polskiego z elementami historii, czy geografii. - Cieszę się, że wciąż można usłyszeć, że Polacy są fachowcami. W Londynie wiedzą, że jak wynajmą polską firmę, to zrobi wszystko profesjonalnie, zaczynając od elektryki a kończąc na projektach budowlanych. Nasi inżynierowie są doceniani – opowiadał bp Turzyński.
Biskup Piotr Turzyński mówiąc o wielu pozytywnych rzeczach, zwracał uwagę, że trzeba mieć świadomość, że do polskich kościołów chodzi od 10 do 20% procent naszych rodaków. Problem jest z tak zwanym drugim pokoleniem. W USA jedna polska parafia liczy 100 ministrantów, ale oni rozmawiają w języku angielskim. Biskup mówił, że wiele zależy od samych rodziców. Mówił też, że wyjazd za chlebem kończy się w wielu przypadkach rozbiciem małżeństw, dlatego tak ważne jest, aby na wyjazd decydować się wspólnie.
- Po wejściu Polski do UE spora część naszych rodaków wyjechała do Wielkiej Brytanii, ale ostatnie lata spowodowały, że rodacy wracają do kraju, nie tylko z powodu rosnących kosztów życia na zachodzie Europy, ale z powodu poprawy ekonomicznej w Polsce – zauważył bp Turzyński.
Jeden z uczestników spotkania Marek Tyka opowiadał, że na początku lat 90-tych wyjechał do pracy do Włoch. Opowiadał, że rzymski kościół św. Stanisława pękał w szwach z powodu Polaków uczestniczących w niedzielnych Mszach świętych. - Włosi proponowali mi wiele razy, abym został u nich, ale wiedziałem, że zawsze będę dla nich obcokrajowcem. Mam kuzynkę, która jako młoda dziewczyna dostała się do liceum w Wielkiej Brytanii. Po skończeniu szkoły a następnie studiów wróciła do Polski, bo jak sama wyznała, nie mogłaby mieszkać poza granicami naszego kraju – dzielił się swoimi spostrzeżeniami Rycerz Kolumba.
Z kolei Artur Grzywacz zwrócił uwagę, że wiele małżeństw z powodu emigracji rozpadło się. - Pracowałem w Anglii, Irlandii, w Niemczech, Hiszpanii i muszę przyznać, że wśród moich znajomych wiele małżeństw nie wytrzymało rozłąki – powiedział uczestnik spotkania.
W trakcie dyskusji pojawił się wątek związany z repatriacją, która oznacza powrót do ojczyzny osób pochodzenia polskiego i jest jednym ze sposobów nabycia polskiego obywatelstwa. Prawo to przysługuje wyłącznie osobom, które nie posiadają polskiego obywatelstwa i pragną przesiedlić się na stałe do Rzeczypospolitej Polskiej.
- Za mało jako Polska zrobiliśmy w tej sprawie. Gdyby choć jedna gmina w Polsce przyjęła jedną rodzinę i przekazała dla niej mieszkanie, nasza populacja zwiększyłaby się o kilkaset tysięcy. Mam świadomość, że wymaga to wielu poświęceń. Będąc w Wilnie siostra s. Michaela Rak opowiadała o wizycie polskich żołnierzy w jej hospicjum. Jedna ze starszych schorowanych kobiet, jak zobaczyła wojskowych zapytała, czy są polskim wojskiem. Przy twierdzącej odpowiedzi, wyprostowała się na łóżku i zaśpiewała „Jeszcze Polska nie zginęła”, a żołnierze, którzy stali obok jej łóżka zaczęli płakać jeden po drugim. Ten patriotyzm ludzi ze Wschodu jest niezwykły – powiedział bp Piotr Turzyński.
Największymi ośrodkami polonijnymi po Stanach Zjednoczonych są Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Kanada. Z roku na rok wzrasta także liczba Polaków pracujących w Norwegii. Wśród Polonii posługuje obecnie ok. 2 tys. kapłanów. Eucharystie celebrowane są w ok. 1,5 tys. ośrodkach duszpasterskich.