W Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu można już zwiedzać stałą ekspozycję malarstwa Jacka Malczewskiego w nowej aranżacji wnętrz wystawowych oraz świateł, które podkreślają urodę dzieł artysty.
Na ekspozycji znalazło się około 46 obrazów. Są wśród nich prace doskonale znane odwiedzającym radomskie muzeum i stale obecne na wystawie, jak choćby najsłynniejsze z radomskich zbiorów: "Autoportret z Muzą" z 1908 roku, "Zatruta studnia z autoportretem" z 1916 roku, czy "Zatruta studnia z Chimerą" z 1905 roku, ale też muzealne nabytki z ostatnich lat: "Umywanie nóg" z 1886 roku i "Portret Wacława Koniuszki" (1896-1898).
Po sukcesie wystawy czasowej "Jacek Malczewski. Konteksty", którą zwiedziło ponad 11 tys. osób, pośród dotychczasowych depozytów znalazły się również nowe, które przyciągną uwagę publiczności. Są to: "Lekcja historii" z 1916 roku, "Geniusz w pracowni malarskiej" oraz "Autoportret z Meduzą (Thanatosem)" z 1920 roku.
- Nowa aranżacja wnętrz, światła, które jeszcze bardziej podkreślają znakomitość malarstwa Jacka Malczewskiego sprawiają nam ogromną przyjemność. Myślę, że zwiedzający po raz kolejny na nowo spojrzą na malarstwo Jacka Malczewskiego. Wystawa jest już otwarta dla zwiedzających. Serdecznie zapraszamy - mówi Paulina Szymalak-Bugajska, autorka scenariusza, kuratorka wystawy.
Prezentowane na wystawie prace pochodzą ze zbiorów własnych Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu, z Muzeum Narodowego w Warszawie oraz z kolekcji prywatnych.
- Wystawę trzeba zobaczyć. Zaangażowaliśmy środki ponad pół miliona zł, żeby ona tak się prezentowała. Zachęcam, żeby przyjść do Muzeum. Jeżeli nawet jesteście państwo stałymi bywalcami, to ten sposób prezentacji państwa zachwyci - podkreśla Rafał Rajkowski, wicemarszałek województwa mazowieckiego.
Leszek Ruszczyk, dyrektor Muzeum im. Jacka Malczewskiego, mówi, że w ubiegłym roku wystawę stałą dzieł Jacka Malczewskiego odwiedziło ponad 17 tys. osób. - Ekspozycja w nowej odsłonie to zasługa finansowania przez samorząd województwa mazowieckiego. Oświetlenie kosztowało blisko pół miliona zł, ale ono daje taki efekt, że chce się tu wracać - przyznaje L. Ruszczyk.