Pokazany światu tydzień temu papirus, w którym Jezus mówi o swojej żonie, to współcześnie sporządzony falsyfikat.
Ale pierwsza wieść poszła, zadziałała niczym prawo pierwszych połączeń, a tą drugą – któż się zajmie? Dziś w depeszy KAI, za portalem Vatican Insider, czytamy: „Rozbudzający wiele emocji tekst, przedstawiony w ubiegłym tygodniu przez prof. Karen King z Uniwersytetu Harvardzkiego, sugerujący jakoby Pan Jezus miał żonę, jest fałszerstwem albo papirusem „wykonstruowanym” – uważa prof. Francis Watson z Uniwersytetu w Durham w Wielkiej Brytanii”.
Pisałem, że według mojej wiedzy i intuicji, jest to tekst gnostycki, choć mniemałem, że może być oryginalny. I rzeczywiście, tekst zdaje się być kompilacją sięgającą do gnostyckich pism z II w., powstałych w kręgach dalekich od poprawnej doktryny pierwotnego Kościoła, bagatelizujących historyczne detale i fakty.
Ale nie o tę intuicję idzie. Chodzi o kolejny już przekaz puszczony w świetle reflektorów w świat mediów, mający obalić wiarygodność Biblii.
Kto z nas wie czy pamięta, jak skończyła się sprawa sarkofagu Jakuba, brata Jezusa? Okazał się falsyfikatem, a ileż było komentarzy i niby naukowych debat o rodzeństwie Jezusa!
Nie tak dawno , dokładnie w 2007 r., James Cameron, skądinąd świetny reżyser, twórca między innymi „Titanica” i „Avatara”, nakręcił dokumentalizowany film o znalezieniu w grocie w jerozolimskiej dzielnicy Talpiot grobu Jezusa i jego żony Marii Magdaleny. Odbyła się nawet naukowa debata. Kto z nas zna jej wynik? Czy poszła w świat z taką samą siłą przekazu? „Nic bardziej dalekiego od prawdy” – orzekli badacze z Uniwersytetu Hebrajskiego, żydowscy, nie chrześcijańscy badacze. Dla nich znalezienie grobu Jezusa byłoby nie lada smaczkiem.
I cóż począć z tymi fałszywkami? Nie wiem. Ale nie załamuję rąk, choć te opadają wobec łatwowierności nas, wierzących, w konfrontacji z zapałem ateistycznej propagandy. Mimo to czuję obowiązek, by pisać moje małe sprostowania, które uspokoją umysł choćby jednego wątpiącego.