Nie mówią o nich wiodące publikatory, bo nie pasują do modnego schematu opowiadającego, jacy są dzisiejsi młodzi.
Powszechne przekonanie zdaje się brzmieć następująco: kościół i codzienna Msza św. jest dla starszych pań i panów, samotnych wdów i wdowców. Dla dzisiejszej młodzieży czymś codziennym jest disco, szczególnie w dniach, gdy trwają zimowe ferie.
Tymczasem rzeczywistość znów okazała się bogatsza od medialnie preferowanej.
Sprawę rozpoczął telefon i zaproszenie, byśmy jako redakcja Gościa Niedzielnego przyjechali na Kurs Oazy dla Animatorów i Animatorów Muzycznych (KODA i KAMUZO) do Pionek. Pojechaliśmy. Ośrodek pęczniał liczbą niemal stu uczestników. Zrezygnowali z nart, nie dlatego, by zimowe zjazdy były czymś złym, ale szukali formacji i budowania swej duchowości. Czas zimowych ferii poświęcili na codzienną Eucharystię, by w tej Celebracji znajdować źródło budowania swej osobowości.
Gdy, rozpoczynając homilię, mówiłem im, że w kontekście tego, jak obecnie pokazuje się w publikatorach ich rówieśników, są „porąbani”, odpowiedzieli radosnym śmiechem. I tak to znów okazało się, że oficjalny medialny nurt nie obrazuje całości. Owszem, mamy pokolenie młodych, które idzie z nurtem, nie szukając głębiej. Bez dłuższego zastanowienia poddaje się ocenie, co jest trendy, a co od danego momentu jest obciachem. Ale mamy też i tych, którzy chcą formować się inaczej, samemu dokonując ocen i wyborów, często czerpiąc ze skarbnicy Bożego Objawienia.
Ci młodzi, obecni w szkołach i na uczelniach, pokazując swe przywiązanie do wiary, są świadkami Jezusa Chrystusa. Wielokrotnie swą postawą opowiadają o wierze tam, gdzie nam księżom, jako oficjalnym funkcjonariuszom kultu trudno byłoby dotrzeć. Co więcej, ich świadectwo robi dużo większe wrażenie na rówieśnikach.
Ich „porąbanie” to skarb. Trzeba go strzec i chronić.