Świętujemy z „Przepióreczką”

Choć czasy były trudne, to polskie pieśni i piosenki śpiewano w domach i w szkole. Nauczyciele i wychowawcy zaszczepiali miłość do ojczystego słowa.

Za nami najważniejsze wydarzenie, główny powód wyjazdu na Wileńszczyznę, czyli srebrny jubileusz szkolnego zespołu „Przepióreczka”. Świętowanie rozpoczęło się od Mszy św. w miednickim kościele. Tu od razu poczuliśmy się jak u siebie, a to za sprawą patrona świątyni św. Kazimierza, który spoglądał na nas z obrazu zawieszonego nad prezbiterium. Ten święty patronuje też miejscowej szkole z polskim językiem wykładowym. To w jej murach, odbyła się kolejna część spotkania. Zanim rozpoczął się jubileuszowy koncert, gospodarze miejsca zaprosili wszystkich do oglądania placówki.

Na piętrze jest pracownia komputerowa i dzięki życzliwości nauczyciela informatyki, mogę mieć internetowy kontakt ze światem i odetchnąć z ulgą. Wreszcie wysyłam przygotowany materiał. W szkole przybywa gości. Korzystam z chwili czasu i obecności mer rejonu wileńskiego, Marii Rekść. Proszę o wypowiedź dla „Gościa Niedzielnego”. To bardzo elegancka i pogodna kobieta. Opowiada o współpracy regionu z różnymi miastami i samorządami Polski. Podkreśla, jak bardzo ta współpraca jest potrzebna dla miejscowego szkolnictwa. Ale najważniejsza jest ta żywa, gdy dzieci mają możliwość spotykać się i integrować z rówieśnikami w Polsce. W pamięć zapada mi zdanie: – Jak dziecko jedzie do Macierzy, tam taka czysta polszczyzna. To daje mu otuchy, żeby trzymać się tej tożsamości, kultury, swoich tradycji.

No i zaczyna się koncert. Dyrektor szkoły Mieczysława Pietkiewicz (z lewej) przypomniała historię szkolnego zespołu   Dyrektor szkoły Mieczysława Pietkiewicz (z lewej) przypomniała historię szkolnego zespołu
Krystyna Piotrowska /GN
Młodzi artyści tańczą poloneza. Goście ocierają pierwsze łzy wzruszenia. Okazji do wzruszeń było jeszcze wiele, bo jak powstrzymać „pocenie się oczu”, gdy dzieci śpiewają: „Ukochana moja ziemio, Wileńszczyzny drogi kraj. Na nic ciebie nie zamienię, z tobą żyć i umrzeć daj”. Wzruszali się nie tylko goście, ale i ci, którzy pamiętają początki „Przepióreczki” jak Irena Skórko, nauczycielka języka polskiego i założycielka zespołu, czy Władysław Korkuć, jego pierwszy kierownik i założyciel chóru. Były kwiaty, podziękowania, życzenia i prezenty. O tym, jak ważne było to wydarzenie nie tylko dla Miednik ale całej Wileńszczyzny, świadczy długa lista zacnych gości. Wśród nich obok wymienionej pani mer Marii Rekść był poseł do Europarlamentu Waldemar Tomaszewski, wiceminister edukacji Edyta Tomasziunaitie, kierownik wydziału oświaty rejonu wileńskiego Lila Andruszkiewicz, kierownik wydziału kultury i sportu rejonu wileńskiego Edmund Szot. Wśród gości z Polski byli przedstawiciele z gminy Suwałki, z Ciechanowca, Rzecznicy i oczywiście my z Radomia. Byli też goście z Niemiec.

Nie chcę, żeby ta wyliczanka stała się sprawozdaniem z jubileuszu szkolnego zespołu. Zespołu, który działa we wsi położonej 31 km na południowy wschód od Wilna, skąd do granicy z Białorusią jest zaledwie 2 km. Wsi, której można nie zauważyć jadąc główną drogą właśnie z Wilna do Mińska, bo jest oddalona od niej o jakiś kilometr. Ale te nazwiska i funkcje są ważne, bo skłaniają nas do refleksji. Jak to się stało, że „Przepióreczka” nie tylko śpiewa i tańczy od 25 lat, ale ma się bardzo dobrze i  nadal rozwija się artystycznie? Dla mieszkańców tych rejonów, to niemal oczywiste. Odpowiedzią dla wielu z nas może być to, co powiedziała dyrektor szkoły Mieczysława Pietkiewicz. Doskonale pamięta pierwszy koncert zespołu. Tamtych nauczycieli i wychowawców, którzy zaszczepiali miłość do słowa ojczystego, do piosenki ludowej i narodowej. Te piosenki słychać było też w rodzinnych domach i w rodzinie szkolnej, chociaż czasy nie były łatwe. A teraz zespół kontynuuje to, co jest honorem rodziców i szkoły. Rozśpiewana „Przepióreczka”    Rozśpiewana „Przepióreczka”
Krystyna Piotrowska /GN

Jutro czekają nas kolejne spotkania. Chcemy też przyjrzeć się najbliższej okolicy. To właśnie w Miednikach, nie na darmo Królewskich, lubił przebywać na miejscowym zamku (niewiele z niego zostało) król Kazimierz Jagiellończyk. Mieszkał tu też jego syn św. Kazimierz. Muszę w tym miejscu dodać, że w Miednikach jesteśmy przyjmowani iście po królewsku.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..