To zdanie św. Pawła Apostoła może być mottem zmagań niepełnosprawnych sportowców, którzy od sześciu lat spotykają się w sanktuarium w Kałkowie-Godowie na spartakiadzie, której przyświeca hasło "Golgota świętokrzyska".
Hasło wiąże się z miejscem zawodów. Jest to obszerny plac opodal Golgoty, kamiennego pomnika mieszczącego kilkadziesiąt kaplic. Janusz Andre startuje w grupie rzucających lotką. Mieszka w Domu Pomocy Społecznej w Zochcinku koło Opatowa. – Przyjechaliśmy na spartakiadę i cieszymy się przyjemną, rodzinną atmosferą. Ja sam jestem niepełnosprawny intelektualnie, ale – jak ksiądz widzi – fizycznie jestem w pełni sprawny – mówi.
Razem z nim do Kałkowa przyjechało ponad 600 niepełnosprawnych z 25 ośrodków, Zakładów Aktywności Zawodowej, Warsztatów Terapii Zajęciowej, głównie ze woj. świętokrzyskiego. Ale nie tylko, bo w zmaganiach wzięli na przykład udział goście z Lublina.
Impreza z roku na rok się rozrasta. Wymaga coraz większego grona tych, którzy zadbają o przygotowanie sanktuarium, o zgłoszenia, o logistykę zawodów. Trzon tej grupy stanowi Zakład Aktywności Zawodowej z Kałkowa-Godowa, w którym istnieją pracownie rękodzieła, malarska, gipsowa, tkacka i krawiecka. Na jej czele stoi instruktor Wojciech Bidziński. – Nasze zawody przeprowadzamy w kilku konkurencjach: biegu na wózkach inwalidzkich, rzucie lotką, rzutów ringo, przeciąganiu liny i piłce nożnej. Do imprezy przygotowujemy się kilka tygodni. Jest sporo pracy, ale owoc daje ogromną satysfakcję i nam, kadrze, i naszym podopiecznym.
Na środku placu ustawiono boisko do piłki nożnej. Trwa mecz zawodników ze Starachowic i Lublina. Bramki broni sportowiec, który poza meczem jeździ na wózku inwalidzkim. Emocje niczym nie odbiegają od zmagań w pełni zdrowych piłkarzy. Trenerzy nawołują do ofiarnej gry i nieoszczędzania się. Obok stoją pola do zawodów rzutek lotką i ringo. Karol rzuca lotką. Doskonale wie, że każdy rzut jest oceniany nie tylko do indywidualnych wygranych, ale daje punkty całej drużynie. – Nie liczymy na wygraną, bo za duża jest konkurencja. Ale staramy się, by było jak najlepiej – mówi.
– Naszym zdaniem jest aprowizacja. Pieczemy na grillu kiełbaski. Chodzi o to, by nikt ze sportowców nie odszedł stąd głodny. Do imprezy przygotowywaliśmy się kilka tygodni. Cieszy nas, że wszystko się udało i że uczestnicy kolejny raz wyszli poza świat swych ograniczeń, by spotkać się i dzielić swym dynamizmem i nawiązywać nowe znajomości i przyjaźnie – mówią Jerzy Giernadowicz i Ewa Głodowicz.
Nad całością zawodów dyskretnie czuwa kustosz sanktuarium, ks. Zbigniew Stanios. – Wciąż uczę się tego miejsca, bo przecież pracuję tu od niedawna. Naszą spartakiadę rozpoczęliśmy od Mszy św. W homilii podkreślałem, że zwycięstwem jest hart ducha i siła woli. Wygraną jest nie tyle pierwsze miejsce, co pokonanie własnych słabości. Czasem wygraną jest ustąpienie temu, kto jest od nas bardziej chory czy niepełnosprawny.