Nieustanna korekta

W diecezji trwają zmiany księży.

Właściwie po co te przenosiny? W naszej diecezji mamy mniej więcej siedmiuset księży. Lwia ich część pracuje na trzystu parafiach. Jedynie jakieś pięć procent pełni różne funkcje poza strukturami parafialnymi. Są wykładowcami, pracownikami kurii, emerytami itp. Siedmiuset ludzi to ogromny zespół, który jakoś musi grać. Wyobraźmy sobie firmę, która zatrudnia tylu pracowników. Gdybyśmy prowadzili taką firmę i przyszło nam nią zarządzać… Ktoś choruje, ktoś chciałby się realizować gdzie indziej, ktoś nie znalazł dogodnej atmosfery, kogoś przerosły obowiązki, ktoś wypełnił powierzone mu zadanie i spodziewa się nowych wyzwań itd. itp.

Przenosiny to jakieś nowe rozdanie, konieczność nieustannej korekty. Często postrzegamy je jedynie jako giełdę nazwisk: ten stąd poszedł tu; tamten był tam, a teraz będzie tutaj. Tymczasem to sprawa prawdziwych ludzkich losów. By to zrozumieć, odwróćmy sytuację. Jestem jednym z owych siedmiuset. Pracuję tu, a gdzie będę jutro? Gdzie to będzie? Ile kilometrów od rodzinnego domu? Kogo spotkam? Kto będzie moim dyrektorem, bo przecież nie tylko proboszczem? Jakie grupy poprowadzę? Co zostawiam za sobą? Ilu ludzi, tyle sytuacji, historii, doświadczeń.

Choć z drugiej strony pytania o to, kto gdzie pracuje, są chyba jakimś dowodem zainteresowania ową firmą, a nie tylko wścibstwem.

Sprawy personalne są trudne, powiem więcej – najtrudniejsze i w tym względzie nie czuję się odkrywcą.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..