Rolnicza „Solidarność” zorganizowała wyjazd do Warszawy na ogólnopolski dzień protestu przeciw wyprzedaży polskiej ziemi.
Rolnicy solidaryzują się z protestującymi od połowy stycznia kolegami z województw kujawsko-pomorskiego i zachodniopomorskiego, którzy nie zgadzają się na masowy wykup ziemi, trafiającej ostatecznie do obcokrajowców. Ich zdaniem polską ziemię kupują zagraniczne spółki, używając pośrednictwa tzw. słupów, podstawionych Polaków.
- Przyszedł taki czas, że trzeba wesprzeć kolegów ze Szczecina, którzy czują się pokrzywdzeni, że obcy wykupują ziemię, a myślę, że pierwszeństwo oni powinni mieć, bo to oni gospodarują na tej ziemi – mówił jeden z wyjeżdżających rolników.
Tak o akcji na antenie Radia Plus Radom mówił Tomasz Świtka, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych Ziemia Radomska: - Jest to ogólnopolska akcja protestacyjna, która ma wesprzeć rolników z ziem zachodnich, którzy są wyprzedawani łącznie nawet z dzierżawioną ziemią, nie wiadomo komu, poprzez podstawione słupy. Protestowaliśmy rok temu pod biurem pani marszałek Ewy Kopacz, która przez cały rok nie miała czasu z nami się spotkać. My też mamy na naszym terenie taką ziemię, która będzie sprzedawana, konkretnie w gminie Orońsko, wieś Łaziska, ponad 60 ha do sprzedania. Zostało to podzielone na działki budowlane tam, gdzie można budować, i podzielone na mniejsze działki, gdzie oczywiście rolnicy będą mieli prawo pierwokupu. Gdyby taki system zastosować w Polsce, nie byłoby tych protestów, tego zgrzytu. Przecież ci rolnicy z kujawsko-pomorskiego stoją tam już kolejne kilkadziesiąt dni. W tamtym roku stali 77 dni. W tym roku byłem tam dwa tygodnie temu zawieźć im nawet nasze produkty. Oni są zdesperowani. Oni są sprzedawani. Młodzi ludzie, mający 20-30 lat, którzy tracą swój warsztat pracy albo nie mogą go powiększyć. To nie jest ich wymysł, to pokazała kontrola NIK. Oto pani Barbara W. kupiła 1000 ha jako spółka jednoosobowa. Za miesiąc likwiduje spółkę i przenosi swoje udziały do konsorcjum holenderskiego… I my sprzedajemy ziemię, nie wiemy komu, bo my nawet nie wiemy, kto stoi za tym konsorcjum. Gdyby nie było polskich rolników, gdyby nie było chętnych na tę ziemię, ale kiedy ci ludzie zainwestowali, pobrali kredyty, a za chwilę nie będą mieli z czego spłacić za dzierżawę, rat kredytów za traktor, za nasiona, za opryski, za nawozy, to dla nich jest być albo nie być. Oni są zdesperowani. Wobec tej sytuacji my robimy mały krok. Jedziemy do Warszawy, żeby pod ministerstwem wykrzyczeć się i upomnieć o nich, bo walczymy nie tylko o ziemie dla tych rolników, ale o przyszłość Polski.