Krzyż był ołtarzem ofiary, bo na nim Życie umarło, by śmiercią życie przywrócić.
Te wersy hymnu z nieszporów odmawianych w Wielkim Tygodniu oddają treść tych dni i uzmysławiają, dlaczego tak wielu chrześcijan pragnie do ofiary Chrystusa dołączyć własne wyrzeczenia.
Wielkopiątkową liturgię w naszych kościołach poprzedziły nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Niektóre z nich organizowano poza kościołami. Wśród tych, którzy postanowili ostatnie dni Wielkiego postu przeżyć wręcz ekstremalnie, byli uczestnicy Drogi Krzyżowej, która rozpoczęła się w Radomiu przy kościele pw. MB Częstochowskiej (na Kapturze), a zakończyła się w Skrzyńsku, 45,5 km od Radomia.
Wybór celu nie był przypadkowy. Przy tamtejszym sanktuarium znajduje się tzw. Polska Droga Krzyżowa. Przy każdej plenerowej stacji umieszczone są w formie napisów najważniejsze wydarzenia z dziejów kraju m.in. chrzest Polski, zjazd gnieźnieński, czy też najazd Tatarów na Polskę.
Organizatorzy spodziewali się kilkudziesięciu osób. Zgłosiło się 132 uczestników.
- Niemal wszyscy uczestnicy musieli coś poświęcić, żeby móc pójść na trasę. Szymon na przykład przyszedł na rozpoczynającą całe wydarzenie Mszę św. w kościele przy ul. Wernera w jesionce i eleganckiej koszuli. Jak powiedział, przyjechał prosto z dworca PKP, po zajęciach w ramach aplikacji radcowskiej, którą odbywa w Kielcach. Zaklinał się, że przyszedł tylko na Mszę, po której odprowadzi grupkę znajomych przez pierwszy kilometr. Po siedmiuset metrach wpadł do domu, założył ciepłe ubranie i buty turystyczne i biegiem gonił swoją grupę - opowiada Jakub Mitek, jeden z organizatorów ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
Trasę nocnego wędrowania przygotowali Mateusz Mortka i ks. Artur Chruślak. W jej wyznaczaniu szło nie tyle o krajobrazy, bo wędrowano nocą, co o inną różnorodność. Szlak wiódł poprzez pola i leśne ostępy. Prowadził w pobliżu zalewu w Domaniowie. Istotą, w zamyśle organizatorów, było połączenie tej różnorodności z okazją do złączenia w jedno fizycznego wysiłku z okazją do modlitwy i osobistej refleksji. Pierwsi uczestnicy ekstremalnej Drogi Krzyżowej dotarli z sanktuarium w Skrzyńsku około 5.30. Większość pojawiła się w kościele w ciągu następnej godziny. Ostatni uczestnicy dotarli przed 10.00.
- Ta wędrówka odrodziła mnie duchowo - zapewnia Jakub. - Wiem, że mój wysiłek nie dorównuje cierpieniom Chrystusa, ale jest jakimś małym włączeniem się w Jego cierpienia za zbawienia świata. Ufam, że On przyjmie intencję, którą niosłem podczas tej wyjątkowej drogi krzyżowej - mówi Piotr.