I św. Jan XXIII, i św. Jan Paweł II byli papieżami, którym na sercu leżała mocno sprawa obecności Kościoła we współczesnym świecie oraz jego jedności. Znakiem ciągłości i porządkowania, bez której nie ma prawdziwej jedności, są imiona obu papieży. Czasem są to porządki po wiekach.
Obrady Soboru Watykańskiego po śmierci Jana XXIII doprowadził do końca, a potem wprowadzał jako pierwszy papież Paweł VI. Gdy jego następcą 26 sierpnia 1978 r. został kard. Albino Luciani, przyjął imię Jan Paweł I, by wskazać, że drogi jego pontyfikatu będą kontynuacją linii obu poprzedników. Nie inaczej zrobił kard. Karol Wojtyła.
To sprawy dość powszechnie znane. Natomiast rzeczą, która warto przypomnieć, jest sprawa imienia, które wybrał kard. Angelo Giuseppe Roncalli.
Historia Kościoła zna ponad dwudziestu papieży o imieniu Jan, a Jan XXII zmarł w 1334 r. Najpierw duża popularność, a potem wieki milczenia. Dlaczego?
Otóż był Jan XXIII, który zaznaczył swą obecność w Kościele w czasie, gdy my w Polsce szykowaliśmy się do definitywnej rozprawy z Krzyżakami pod Grunwaldem. Kłopot w tym, że był antypapieżem. To był bolesny czas tak zwanej schizmy zachodniej. Rozpoczęła się po tym, gdy papiestwo w 1377 r. wróciło z tzw. niewoli awiniońskiej do Rzymu. Nie wszyscy uznali ten fakt i rozpoczął się czas kilku antypapieży wybieranych przez część kardynałów. Nie wchodząc zbytnio w zawiłości imion, dat i miejsc: W maju 1408 r. kard. Baldasere Cossa poparł bunt przeciwko papieżowi Grzegorzowi XII, a dwa lata później został następcą antypapieża Aleksandra V i przyjął imię Jan XXIII. Potem, zmuszony, uciekł, a na koniec ukorzył się przed prawowitym papieżem Marcinem V, który od 11 listopada 1417 r. był następcą Grzegorza XII. Sprawa niby się zakończyła, ale od tamtej pory przez ponad pół tysiąclecia kolejni papieże unikali tego imienia, aż do 28 października 1958 r. Patriarcha Wenecji kard. Roncalli przyjął imię Jan XXIII, wskazując, że jest ono kontynuacją prawowitej linii od św. Piotra przez Jana XXII, a ów Jan XXIII z XV w. w ten ciąg się nie wpisuje.
I tak to papież z XX w. dokonał porządkowania spraw na drodze do jedności. Ktoś powiedziałby: kolejna sprawa tuszowana w Kościele i zamiatana pod dywan, chowana w tajnych archiwach piwnic Watykanu. Nic bardziej mylnego. Co prawda wracam z Watykanu, gdzie miałem szczęście być na kanonizacji, a nawet odwiedziłem Kongregację Nauki Wiary i rozmawiałem z jej prefektem, ale sprawy Jana XXII nie wyciągnąłem potajemnie z szafy, gdy kard. Mueller się zagapił. Wystarczy wziąć do ręki któryś z podręczników historii Kościoła, to żadne tajemnice.
A będąc na uroczystości, gdzie modliło się dwóch papieży, a dwaj inni byli ogłaszani świętymi, cieszyłem się, że każdy z nich jest papieżem jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła.