Wołanie o prawo ludzkie

Ten jazgot już mnie męczy. Lekarze, którzy podpisali Deklarację wiary - także z naszej diecezji - są stawiani pod pręgierzem oskarżeń. Pojawiają się petycje, by oddali pieniądze wyłożone za ich wykształcenie i praktykowali gdzieś poza państwowymi szpitalami. Dlatego i mój biskup, i nasi kapłani wykazują absurd tej sytuacji.

Mam już ponad pięćdziesiątkę na karku. Doskonale pamiętam, że czterdzieści lat temu w Konstytucji naszego kraju wpisana została przyjaźń ze Związkiem Sowieckim. Załóżmy, że chcę być wiernym temu zapisowi - i co mam robić? Tego państwa już nie ma. A przecież to prawo ustanowili ludzie. Co więc robić?

Wcześniej, trzydzieści lat wcześniej, przed norymberskim trybunałem postawiono hitlerowskich zbrodniarzy. Bronili się, odwołując się do stanowionych przez III Rzeszę praw. Realizowali zapisy ludzkich ustaw. Trzeba więc było docenić ich lojalność wobec zapisów ludzkiego prawa, a nie stawiać ich przed sądem. Oczywiście, że absurd, ale dlaczego?

Dziwi mnie, że dzisiejsi obrońcy praw człowieka jako swego przeciwnika wskazują prawo Boże. Skąd się to bierze? Po raz kolejny wpatruję się w Dekalog i tak sobie myślę, że w tych prawach, danych przez Boga, najbardziej zawadzają te z początku, wskazujące, że to On, Bóg, jest pierwszy. Gdy te się obali, reszta przestaje mieć znaczenie. Czy jednak bez nich będziemy w stanie zbudować system absolutnie obowiązujący? Co ma być jego podstawą, względność? Toż to logiczna sprzeczność! Względność kłóci się z bezwzględnością. Człowiek nie jest absolutnym punktem odniesienia. W bezkresnym kosmosie jest marną kruszyną. Jeśli Boga nie ma - nie ma też i absolutnych praw, także tych, o które walczą ateiści. W tym kontekście roszcząca sobie prawo absolutnej prawdy zasada, że człowiek jest miarą wszystkich rzeczy, także nie ma większego sensu.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..