Z "Zielonym01" o "zielonych"

Owe "zielone" to kiedyś były dolary, może tak są nadal nazywane (nie wiem). W gruncie rzeczy chodzi mi o pieniądze, a dokładniej o pieniądze i uczciwość w Kościele.

A jeśli o pieniądzach, to o dawaniu ich ”pod stołem”, kilku pytaniach i niejasnościach po moim komentarzu pt. „Co łaska i co nie łaska”.

W debacie internetowej, która się rozwinęła po moim komentarzu pt. ”Co łaska i co nie łaska”, trudno dociec, z kim się rozmawia, ale czuję się wezwany do odpowiedzi. A do tej skłonił mnie Internauta podpisujący się ”Zielony01”. Z jednej strony głupio mi tak się do niego zwracać, a z drugiej nawet nie wiem, czy powinienem pisać „proszę Pana” czy „proszę Pani”. Proszę więc wybaczyć bezosobowość. Cenię sobie to i jestem mu wdzięczny za to, że Internauta komentował kilkakrotnie i poruszył wiele wątków. Wśród wielu z nich ten, w którym czeka na moją odpowiedź - jak napisał  „z naiwną nadzieją” - znalazł swój impuls w tym fragmencie mojego tekstu, gdzie napisałem: „W parafiach bywa też tak, że pieniądze składane przy okazji posług sakramentalnych dzielone są także między pracowników parafii, czyli np. kościelnego i organistę”. Komentator uznał, że mam na myśli „dawanie pod stołem” dla ominięcia urzędów podatkowych. I tutaj nie zrozumieliśmy się. Nie chodziło mi o „dawanie pod stołem” poza urzędami podatkowymi, tylko o praktykę, gdzie wierni nie idą osobno do kościelnego i organisty, by uregulować opłaty za dane posługi, tylko (by nie mnożyć biegania od osoby do osoby) składają opłatę w kancelarii parafialnej także na te osoby. Te zaś są zatrudnione oficjalnie, opodatkowane i ubezpieczone.

Natomiast co sądzę o owym dawaniu ”pod stołem” i gorszeniu maluczkich, o czym pisze Internauta? Oczywiście, że jest to naganne i nie ma co szukać wykrętów. Dlaczego tak jest? Może też dlatego, że to jakaś pochodna naszej mentalności, która daje na to przyzwolenie i nie są od niej wolni także niektórzy duchowni. Proszę sprawdzić, jak duża jest w naszym kraju tzw. szara strefa i w ilu dziedzinach. Jesteśmy „dziećmi” naszej historii. Od dobrych dwustu lat wiele z nich to były lata, gdzie oficjalne rządy były czymś obcym i wrogim. To tworzy pewną mentalność. A to carat, a to okupanci, a to komuniści. Nowe idzie powoli.

W tym temacie przypomniał mi się pewien symptomatyczny obraz. Zaczynałem studia w Rzymie. Na drzwiach Biblicum, gdzie podejmowałem studia, wisiała kartka informująca, że znalezienie ściągawek i dowiedzenie podpowiadania, czy ściągania jest równoznaczne z natychmiastowym usunięciem studenta z uczelni. Tak surowa kara za tak drobne przewinienie - pomyślałem wówczas, czytając to ogłoszenie.

I potem w ciągu czterech lat studiów byłem tylko jeden raz świadkiem takiej sceny: Podczas zwykłej pisemnej klasówki, nawet nie egzaminu czy semestralnego zaliczenia, ktoś ze egzaminowanych wskazał na ściągającego studenta. Ów ściągający na klasówce został wyrzucony z uczelni. A ów wskazujący  ściągającego? W żadnym wymiarze nie spotkał się z krytyką, ani ze strony wykładowców, ani tym bardziej studentów.

A jak byłoby to odczytane u nas w Polsce? Nie oceniam ściągającego i nie oceniam informującego o ściąganiu. Ściąganie jest szarą strefą. Ale jaki to jest grzech? Tam to grzech niewybaczalny, a u nas?

Ale gdzie tu owe kościelne pieniądze? One są. One domagają się owej totalnej uczciwości, jak uczciwe jest pisanie klasówek bez ściągania, jak uczciwe jest odprowadzanie podatków. One domagają się uczciwości ze strony każdego obywatela, jak też ze strony państwa. Mamy wiele do nadrobienia i do zrobienia.


 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..