Nowy Numer 16/2024 Archiwum

(Nie)podległa

Gdy trwa publiczna debata o zadymie i zajściach w Warszawie obok Marszu Niepodległości, w mojej głowie wciąż siedzi krótka rozmowa z przechodniem na rynku w Radomiu.

U nas było podniośle i spokojnie. Dzień przed Świętem Niepodległości uczestniczyłem w X Jubileuszowym Marszu Wolności „Dla Ciebie, Polsko”. Na tę odsłonę Święta Niepodległości zaprosiła społeczność ZSO nr 6 im. Jana Kochanowskiego w Radomiu.

Razem z kolegą z jednej z radomskich redakcji wchodziłem na rynek. W oddali słychać było zbliżający się od centralnego deptaku Radomia korowód. - Panowie reporterzy, poczekajcie! - usłyszeliśmy. - Widzicie tych zadymiarzy? - zapytał mężczyzna, tak na oko 50-letni. Spojrzałem odruchowo wokół, czy gdzieś nie czają się jacyś ludzie, którzy zechcą popsuć obchód. Nie było nikogo, a mężczyzna wyraźnie pokazywał na zbliżający się marsz. Zbliżyłem się do mężczyzny, by poczuć, czy aby nie jest "pod wpływem". Wyraźnie nie był. - Co ma pan na myśli, mówiąc: "zadymiarze"? - zapytałem. - Mówię wam, że to zadymiarze - powiedział i odszedł.

Nie wiem, kim był. Ale zastanawiałem się, dlaczego w jego umyśle ludzie, którzy chcą obchodzić Święto Niepodległości, to zadymiarze. Może mierzi go sama idea niepodległości? Może wyrósł w tradycji i mentalności, że trzeba nam zawsze komuś podlegać? A może obecna niepodległa nie stała się dla niego miejscem osobistego sukcesu?

Nazajutrz w katedrze, w samo Święto Niepodległości, bp Henryk Tomasik przewodniczył Mszy św., która poprzedziła marsz, jaki potem poszedł tym samym deptakiem na ten sam rynek pod pomnik Czynu Legionów Marszałka Piłsudskiego. - "Wolność jest dana człowiekowi od Boga jako miara jego godności. Jednakże jest mu ona równocześnie zadana. Wolność nie jest ulgą, lecz trudem wielkości" - mówił bp Tomasik, cytując św. Jana Pawła II.

Przyznam, że tam, na rynku, 11 listopada szukałem wzrokiem owego mężczyzny. Czy i ci, co tu znów przyszli, w jego oczach byli drugą grupą zadymiarzy? W tym wszystkim przypomniał mi się jeszcze jeden obraz. Pisałem ostatnio do naszego radomskiego "Gościa" artykuł o dębie wolności, który na placu przy obecnej ul. Malczewskiego posadzono pół roku po odzyskaniu niepodległości, na 3 maja 1919 r. Rośnie do dziś. Wspaniały, dumny, po prostu piękny. Ale... To nie jest ów "oryginalny" dąb. Wyczytałem, że ten pierwszy bardzo szybko ktoś zniszczył. Posadzono drugi i to ten rośnie do dzisiaj. Może wówczas wyrwał go ktoś, kto uważał, że posadzili go zadymiarze? A może było zupełnie inaczej?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy