Między pietyzmem a poufałością

Pierwsza z postaw chroni przed bezceremonialnym traktowaniem tego, co święte. Druga nie musi być zła. Może dowodzić zażyłości.

1m 52s

Za nami dwa weekendy Apeli Młodych. Przed nami trzeci. Wszystkie zostały zorganizowane przed peregrynacją w naszej diecezji krzyża i ikony Matki Bożej Salus Populi Romani - symboli Światowych Dni Młodzieży. Razem 16 spotkań w różnych miejscach diecezji. W każdym kościele młodzi ze swoimi duszpasterzami i katechetami. A także biskupem. W każdym są ci - no właśnie - obyci ze świątynią, i ci, którzy do tej pory stali jakoś trochę dalej, co nie znaczy daleko. Ci pierwsi szybko i ochoczo opuszczają kościelne ławki, gdy pojawia się zaproszenie do wspólnego śpiewu i tańca. Ci drudzy pozostają nieco lękliwi i wolą pozostać w postawie obserwatorów.

Mówił mi jeden z księży, że po Apelu w mieście… mniejsza którym, podszedł do swojego proboszcza młody chłopak i powiedział: „Proszę księdza, nie wiedziałem, że w kościele tak można”. Czy był to głos pełnego radości entuzjazmu czy oburzenia? Nie dałem rady się dowiedzieć.

Zakładam jednak, że był to głos entuzjazmu, głos człowieka, który odkrył, że w kościele i w Kościele można być kimś więcej niż tylko „niemym widzem” - jak to opisuje jeden z soborowych dokumentów, ale czynnym uczestnikiem i członkiem żywej wspólnoty.

Ten głos dodaje skrzydeł. Jest też głosem nadziei, że Światowe Dni Młodzieży staną się wyrzutnią, która rzesze młodych wystrzeli w sam środek wspólnoty żyjącego Kościoła. Obyśmy nie zgasili tego zapału. Obyśmy pietyzmem nie nazywali postawy bojaźliwego wycofania i bierności, która przygląda się temu rabanowi młodych z założonymi rękoma, gorsząc się faryzejsko, że ktoś dosłownie chce rozumieć, iż Pan jest jego przyjacielem, to znaczy Kimś bliskim, poufałym.

« 1 »
oceń ten artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5