Radomska komórka Fundacji PRO - Prawo do życia zorganizowała 20 grudnia pikiety w obronie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci.
Pikiety odbyły się w trzech miejscach - na Placu Jagiellońskim, przy ul. Wernera w sąsiedztwie targowiska Korej i obok klasztoru ojców bernardynów.
- Mamy ze sobą plakaty, które przedstawiają dzieci po aborcji. Pikietujemy, sprzeciwiając się zabijaniu dzieci w ten sposób. Dużo osób mówi, że aborcja to zabieg, że to jest prawo kobiety, a aborcja to jest po prostu zabijanie niewinnych dzieci - mówi Irmina Boniecka z radomskiej komórki Fundacji PRO - Prawo do życia.
Organizując pikiety w przedświąteczną sobotę, młodzi chcieli dotrzeć do jak największej liczby mieszkańców. - Chcemy im uświadomić, że aborcja to zabijanie i skłonić osoby, które przechodzą obok nas do myślenia, by zrozumieli jak ważna jest ochrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci - wyjaśnia Irmina.
Fundacja PRO - Prawo do życia działa od 2005 r. Radomska komórka istnieje od dwóch tygodni. Tworzą ją młodzi ludzie z Radomia i okolic, którzy już od dawna chcieli się włączyć w działalność pro-life. Wielu z nich należy do wspólnot katolickich: Odnowy w Duchu Świętym, Duszpasterstwa Akademickiego, czy oazy.
Dzięki koleżance działającej w Fundacji PRO w Krakowie zorganizowali kurs przygotowawczy w Radomiu. Młodzi dowiedzieli się jak wygląda sytuacja dotycząca ochrony życia na świecie i w Polsce, i zapoznali się z działalnością Fundacji.
- Jesteśmy młodymi ludźmi, ale wartości związane ze świętością życia nie są nam obce. Chcemy działać w tym kierunku. Im wcześniej zaczniemy, tym lepiej i więcej będziemy mogli zdziałać. W ten sposób uczymy się angażowania w sprawy społeczne - mówi I. Boniecka.
To była pierwsza akcja radomskiej komórki Fundacji - Prawo do życia. Zamierzają organizować wystawy, prowadzić edukację w szkołach i zbierać podpisy pod antyaborcyjną inicjatywą obywatelską. - Dużo przed nami. Ale łączy nas wspólna idea, a jest nią świętość życia - dodaje Irmina.
Łączy ich wspólna idea, a jest nią świętość życia
Marta Deka /Foto Gość