Zakończyły się "Ferie z Arką". Dla 200 dzieci ten zimowy wypoczynek zorganizowało Stowarzyszenie Centrum Młodzieży "Arka" z Radomia.
- To był owocny tydzień. Zarówno dla dzieci, wolontariuszy oraz nas, organizatorów. Szkoda się rozstawać z taką fajną grupą. Było mnóstwo atrakcji i niesamowitych wrażeń - powiedział Rafał Graczyk, pracownik SCM "Arka" w Radomiu.
"Arka" zaprosiła dzieci do dwóch swoich ośrodków - przy ul. Chrobrego i na Starym Mieście. Zaczęli od integracji. Były karaoke, zajęcia plastyczne i muzyczne. Dzieci oglądały bajki, modelowały zwierzątka z balonów. Drugiego dnia odwiedziły Nadleśnictwo Marcule. - Tam mieliśmy przejażdżkę bryczką, na przywitanie były gorący żurek i kiełbasa. Mieliśmy lekcję muzealną. Leśnicy podczas spaceru opowiadali nam o drzewach, które rosną w tym nadleśnictwie - opowiada Rafał. Kolejnego dnia dzieci ze Starego Miasta udały się na kręgielnię, a z ul. Chrobrego do aquaparku. Pozostałe dni ferii obie grupy spędzały już razem. W kinie "Helios" oglądały film "Paddington". W hali sportowej II LO im. M. Konopnickiej zorganizowano dla nich zawody sportowe, m.in. tor przeszkód. Najlepsi dostali medale.
Na zakończenie ferii organizatorzy przygotowali specjalną niespodziankę - bal karnawałowy. Wszyscy byli poprzebierani, nawet wolontariusze i opiekunowie. Chętni mogli wziąć udział w wielu konkursach z nagrodami.
Dziećmi opiekowało się 40 wolontariuszy. Jak sami podkreślali, pełnili trochę rolę starszego rodzeństwa. Cieszyli się, że mogą zrobić coś dla innych, a przy tym sami dobrze się bawić.
Piotr Pełka wolontariuszem jest ponad rok. - W czasie "Ferii z Arką" opiekowałem się tymi dziećmi i byłem za nie odpowiedzialny. Przez to uczę się przede wszystkim odpowiedzialności - dodaje.
- Coraz więcej dzieci chce uczestniczyć w organizowanych przez nas zimowiskach. Niestety, pieniądze, którymi dysponujemy, nie pozwalają, by przyjąć ich więcej. Dzięki hojności sponsorów udało się zapewnić tygodniowy wypoczynek 200 dzieciom. One bardzo chętnie do nas przychodziły. Gdy ogłaszaliśmy, że zajęcia zaczynają się o 9.00, już przed 8.00 czekały pod "Arkami". Nie chciały wracać do domów. Gdy o 14.00 rodzice je odbierali, czasem był płacz, bo one chciały jeszcze zostać. U nas dzieci się nie nudziły, a mogły się zintegrować i pobawić z rówieśnikami - podsumowuje R. Graczyk.