Recepta na miłość i dobre życie

Benedyktyn z Tyńca o. Leon Knabit, duszpasterz, rekolekcjonista, autor książek, znany również z programów telewizyjnych, był gościem spotkania w RKŚTiG "Łaźna". Opowiadał m.in. o życiu w klasztorze i przyjaźni z Janem Pawłem II.

To było jedno z tych spotkań, podczas których radomska „Łaźnia” pękała w szwach. Nic dziwnego, bo gość należał do bardzo dobrze znanych, cenionych i lubianych osób. Spotkanie z o. Leonem połączone było z promocją jego najnowszej książki „Ojca Leona słów kilka”. Spotkanie prowadzili ks. Arkadiusz Bieniek i Adam Miernik, pracownik „Łaźni”. Na pytania zakonnik odpowiadał w przystępny sposób. Przytaczał przy tym różne historie, w tym te dotyczące jego życia.

– Jestem zadowolony i szczęśliwy, że trafiłem na swoją drogę. Mogę przekazywać radość i dobro zaczerpnięte od Boga – opowiadał o. Leon.

Od początku był urzeczony Tyńcem i jego mieszkańcami, choć na początku życie tam nie było łatwe. Nie było kanalizacji, trzeba było palić w piecu. – Pokochałem Tyniec i nie odkochałem się do dzisiaj – mówił.

Pytań padło wiele. Dotyczyły modlitwy, wiary, miłości, sposobu na dobre i uczciwe życie. – Gdy mnie pyta chłopak, co ma robić, bo zakochał się w dziewczynie, odpowiadam: – Pokochać ją jeszcze bardziej. I tak ją kochać, żeby jej nie zrobić krzywdy – mówił o. Leon.

Prowadzący spotkanie pytali również gościa o blog, który prowadzi. Można tam znaleźć wiele ciekawych informacji i odpowiedzi na mnóstwo pytań. Niewątpliwą skarbnicą życiowej wiedzy są również książki autorstwa ojca.

Spotkanie w „Łaźni” miało też swój radomski akcent. Dwa albumy pokazujące życie mnichów z opactwa w Tyńcu zostały zilustrowane fotografiami Wojciecha Stana, radomskiego fotografa.

W. Stan po raz pierwszy pojechał do Tyńca niemal 18 lat temu. Jak wspomina, chłonął atmosferę tego miejsca, jego inność, panującą tam ciszę i niebiańskie śpiewy mnichów. – Przylgnąłem do tego Tyńca. Na swojej drodze każdy ma zazwyczaj przewodnika i dobrego człowieka. Ja spotkałem przed laty opata o. Adama Kozłowskiego. Był mi życzliwy, ale wnikliwy. Pozwolił mi wtedy na robienie zdjęć w klasztorze. Wspierał mnie w tym, co robiłem – opowiada. – Albumy powstawały dość długo. Pierwszy około 5 lat, drugi też zajął podobną ilość czasu. A kto mógł napisać do nich tekst? Jak zwykle, jedyny o. Leon.

Po spotkaniu o. Leon podpisywał swoje książki. Po autograf autora ustawiła się bardzo długa kolejka.

Wojciech Stan opowiadał o tym, jak powstawał album o opactwie w Tyńcu   Wojciech Stan opowiadał o tym, jak powstawał album o opactwie w Tyńcu
Krystyna Piotrowska /Foto Gość

Na spotkanie z o. Leonem przyszło bardzo wiele osób   Na spotkanie z o. Leonem przyszło bardzo wiele osób
Krystyna Piotrowska /Foto Gość

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..