Już w dniu rozpoczęcia peregrynacji symboli Światowych Dni Młodzieży w diecezji radomskiej zostałem zapytany, dlaczego w modlitwach przy krzyżu i ikonie jest tak dużo ludzi starszych, skoro to przygotowanie do spotkania młodych. I, co ciekawe, potem to pytanie powtórzyło się w Radomiu.
Cóż mogę odpowiedzieć? Najpierw pytam o siebie, bo przecież byłem już na powitaniu symboli w kilku miejscach i to nie zawsze z dziennikarskiego obowiązku, ale też z osobistej potrzeby. A tutaj mój PESEL (61), tylko po przestawieniu pierwszych cyfr, wlicza mnie do grona gimnazjalistów, choć tak naprawdę wskazywałby raczej na wiek lat 99.
A tak serio, krzyż wpisał się w Światowe Dni Młodzieży od początku i ci, którzy wówczas byli młodzieżą, dziś są w moim wieku. Dla nich i dla mnie ta peregrynacja jest wspomnieniem choćby Światowych Dni Młodzieży w 1991 r. na Jasnej Górze. Nikomu nie wolno zabierać dobrych wspomnień, które kształtowały późniejsze lata.
I rzecz jeszcze jedna. Nierzadko mówi się, że kościoły to miejsca najchętniej odwiedzane przez ludzi starszych. I to jest super! Dlaczego?
Otóż, gdy patrzę na ludzi starszych, gdy z nimi rozmawiam, ileż tam historii, losów i przeróżnych doświadczeń! Ileż cierpienia, krzywdy od ludzi, czasem bliskich, od instytucji, ileż życiorysów pisanych wojną, pracą źle wynagradzaną, biedą, niepowodzeniami... I ci ludzie są w kościele, bo w podeszłym wieku skonstatowali, że tylko Chrystus ich po prostu nie zawiódł. Ludzi starszych nie ma w miejscach niebezpiecznych, bo oni swoim doświadczeniem doskonale je wyczuwają i omijają.
Byłoby totalną katastrofą Kościoła, gdyby w nim zabrakło "młodych wczoraj". A oni są jako świadectwo dla młodych dzisiaj. Mimo że mówią wam, iż Kościół to instytucja opresyjna, nie wierzcie. My tu jesteśmy bezpieczni. Chrystus, Jego Matka, Oni nas nigdy nie zawiedli. To ważne przesłanie młodych wczoraj dla młodych dzisiaj.