Warchoły z tego miasta zakorzeniły się w społecznym przekazie niczym Polacy-antysemici, współpracownicy hitlerowskich Niemiec.
Nasz profil na Facebooku jeszcze nie miał tylu odsłon. Kilka tysięcy internautów odwiedziło post powiązany z tekstem "Pomóżmy im promować Radom". Licealiści z III LO im. Dionizego Czachowskiego wzięli udział w konkursie "Akademia Nowoczesnego Patriotyzmu". Nagrali film o pierwszych wolnych wyborach. Zrobili plakat o Air Show z wiele mówiącym hasłem "Radom - odlotowe miasto". Przygotowali też trasę edukacyjną dotyczącą protestu robotników z czerwca '76.
A przecież Radom tak często bywa miastem, które jest synonimem obciachu i ciągle powtarzającym się obiektem żartów. Wciąż do tego obciachowego skojarzenia odwołują się kabareciarze, a widownia ryczy ze śmiechu. Dowodem tego jeden z ostatnich wieczorów satyry, jaki emitowała publiczna telewizja.
Obrońcy Radomia, pytani o źródło tej "złej prasy", wskazują na przedziwną trwałość oceny, jaką miastu i jego mieszkańcom - mimo, że zmieniły się czasy - wystawił Edward Gierek po stłumieniu robotniczego protestu z czerwca 1976 r.
Sięgnijmy do źródeł. "Powiedz tym swoim radomianom, że ja mam ich wszystkich w d... i te wszystkie działania też mam w d... Zrobiliście taką rozróbę i chcecie, by to łagodnie potraktować? To warchoły, ja im tego nie zapomnę" - to słowa I sekretarza KC PZPR, skierowane do sekretarza KW PZPR w Radomiu. Towarzysz Gierek mówił także: "Trzeba załodze tych zakładów, które strajkowały, powiedzieć, jak my ich nienawidzimy. Jacy to są łajdacy, jak oni swoim postępowaniem szkodzą krajowi. Uważam, że im więcej będzie słów bluźnierstwa pod ich adresem (...), tym lepiej dla sprawy... To musi być atmosfera pokazywania na nich jak na czarne owce, jak na ludzi, którzy powinni się wstydzić, że w ogóle są Polakami, że w ogóle na świecie chodzą".
Zapytałem jakiś czas temu Janusza Pulnara, nieżyjącego już byłego dyrektora Muzeum im. Jacka Malczewskiego, o źródło tej negatywnej oceny Radomia. On, sięgając dalej w przeszłość, wskazał na kompleks przedwojennej "warszawki", który mógł zadziałać w ocenie tow. Gierka i potem rozpoczął swoje samodzielne życie, którego nie pokonała nawet ustrojowa przemiana. - Do Radomia przed wojną przyjeżdżali warszawiacy, by tu robić interesy. Celem handlowych wypraw były zakłady skórne. Kupowano tu po okazyjnych cenach i sprzedawano z zyskiem w stolicy. A do tego miejscem odwiedzin była też doskonała restauracja przy pl. Konstytucji, która serwowała znakomitą kuchnię oraz inne "uciechy" po cenach znacznie niższych niż te w Warszawie. By pokryć fakt tych odwiedzin, bo o nich nie wypadało opowiadać w stolicy, starano się dyskredytować Radom - opowiadał mi J. Pulnar.
Gratuluję wam, licealiści, że stajecie naprzeciw zastarzałym skojarzeniom i mówicie, że "Radom jest odlotowy". Tu nie ma warchołów. Tu mieszkają ludzie, którzy właśnie dlatego, że musieli się zmagać z wielorakimi przeciwnościami, stali się ludźmi zaradnymi. Tu, po upadku komunizmu, upadły wszystkie duże zakłady, bo produkowana w tutejszych zakładach broń już nie była potrzebna, gdyż produkowano ją dla byłego Układu Warszawskiego, bo upadła tu fabryka telefonów, bo pojawiły się komórki, bo upadła fabryka maszyn do pisania, bo pojawiły się komputery. Jakiś bolesny chichot historii? W jakiejś mierze tak. Ale to miasto trwa, szuka swojego jutra i nie zasługuje na to, by było tematem tanich skeczów.