Chcę wierzyć, że przeoczenie i pominięcie wzięło się z faktu, że to był sobotni wieczór, gdy po tygodniu wytężonej pracy dziennikarze nie mają sił, by wybrać się na jeszcze jedno medialne wydarzenie.
Gorzej by było, gdyby był to świadomy wybór i odgórna decyzja. Sprawa dotyczy Apelu Młodych, w którym wzięło udział ponad 7 tys. osób. Od soboty minęło już sporo czasu, a w wielu radomskich mediach cisza i chyba się to nie zmieni.
Pewien czas temu przez Opoczno (to miasto w naszej diecezji) przeszła Droga Krzyżowa. Wzięło w niej udział wielu młodych. I nic by nie było w tym wyjątkowego, gdyby nie drobny incydent - na obrzeżach marszu jakiś pijany młodzieniec wszczął burdę. Nazajutrz ukazał się medialny przekaz pod znamiennym tytułem: "Chrześcijańskie mordobicie". Nic dodać, nic ująć.
Podczas radomskiego Apelu Młodych nikt nikogo nie pobił i nie wydarzyło się nic, co nadawałoby się do sensacyjnej depeszy w stylu "katolickie zamieszki". Bolesny brak tematu. Ale 7 tys. ludzi na rynku, mniejsza o to, co tam robią, to jednak jest jakiś medialny temat, który powinien rodzić pytania: "Co tam się działo?", "Kto zrobił ten raban?", "Czego chcieli?", "Skąd tam taki tłum, gdy na co dzień nic tam się nie dzieje?".
Dziwne to medialne milczenie.