Jej po prostu nie ma, bo jest jakimś sztucznym tworem. - Jeśli nie wiesz, skąd przyszedłeś, to jaki masz fundament pewności, dokąd masz iść? - usłyszałem kiedyś.
Tegoroczny karnawał jest bardzo krótki. Już czujemy bliskość Wielkiego Postu. W minionych tygodniach wielokrotnie brałem udział w świątecznych spotkaniach. Łamaliśmy się opłatkiem, składaliśmy sobie najpierw świąteczne, a potem noworoczne życzenia. A fundamentem tych opłatkowych spotkań i życzeń było coś, co nas kształtuje - wyrosła z wieków tradycja o chrześcijańskich korzeniach. Staraliśmy się jej sprostać, bo ona stanowi o naszej tożsamości.
W 2002 r. miałem okazję do przeprowadzenia wyjątkowego wywiadu. Rozmawiałem z kard. Józefem Ratzingerem. Ówczesny prefekt Kongregacji Doktryny Wiary gościł w Radomiu i udzielił święceń biskupich ks. Zygmuntowi Zimowskiemu, naszemu nowemu ordynariuszowi. Nie miałem pojęcia, że w studiu Radia Plus Radom rozmawiam z przyszłym papieżem. Zapytałem go o tradycję. Wówczas w naszym społeczeństwie żyło swym dynamizmem zwycięskie wyborcze hasło: "Wybierzmy przyszłość". - To hasło ma u nas swoją moc. A co o nim myśli ks. kardynał? - zapytałem. Odpowiedź była prosta i w swej prostocie domagała się głębszego przemyślenia: "Jeśli nie wiesz, skąd przyszedłeś, to jaki masz fundament pewności, dokąd masz iść?" - odparł kardynał. Odpowiedź wręcz zwaliła mnie z nóg głębią, prostotą i celnością, ale dała fundament do refleksji o naszej europejskiej obecności. Osobiście nie znam lepszej i głębszej odpowiedzi na pytanie o ważność tradycji i znaczenie korzeni.
Wracam do tamtej rozmowy teraz, gdy kończy się obchód Bożego Narodzenia. Kalendarz liturgiczny już zapomniał o tych świętach. Liturgiści zżymają się na śpiewane nadal kolędy. A my trwamy w starej polskiej tradycji, która nakaże śpiewać pieśni o Bożym Narodzeniu do Matki Bożej Gromnicznej, czyli do 2 lutego, bo to tradycja. A czym ona jest?
Kultowa komedia „Miś” ma scenę, która jest odpowiedzią na to pytanie. Oto węglarz, urzeczony newsami o nowych, świeckich tradycjach, postanawia, by córce nadać właśnie imię Tradycja. - Ona nie może się tak nazywać: Tradycja! - mówi drugi węglarz Tłoczyński. - Dlaczego niby? - pyta ojciec dziecka. - Pytasz, dlaczego? No, bo tradycją nazwać niczego nie możesz. I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze. Tradycja to dąb, który tysiąc lat rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza. Tradycja naszych dziejów jest warownym murem, to jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza... To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie zmieni. A to, co dookoła powstaje, od nowa, to jest nasza codzienność, w której my żyjemy - odpowiada Tłoczyński.
Nasza codzienność w tym roku to 1050. rocznica chrztu, początek naszej państwowości. Historycy podkreślają, że gdyby zabrakło tamtej decyzji księcia Mieszka, zachodnie ziemie dzisiejszej Polski zagarnęliby Niemcy, południe przejęliby Czesi, a wschód ostatecznie dostałby się pod panowanie ruskie. Bez chrztu nie powstałoby państwo polskie i nie byłoby dziś nas, Polaków. A tak ten mały dąbek wyrósł nam w wiekowy dąb, smagany dziejami, ale przez to dojrzały i wielki.