Miłość różni się od zakochania. Różni się też od tolerancji, która w praktyce oznacza pobłażliwość dla zła czy dla krzywdzenia kogoś. O tym i o innych sprawach związanych z miłością i zakochaniem z ks. Markiem Dziewieckim rozmawia ks. Zbigniew Niemirski.
Wielkimi krokami zbliżają się walentynki. Z tej okazji na naszej stronie ogłosiliśmy konkurs walentynkowy. Jego zasady wyjaśniliśmy TUTAJ. Przez cały tydzień będziemy publikować rozmowy i teksty o miłości. Zaczynamy od pytań do ks. Dziewieckiego.
Ks. Zbigniew Niemirski: Kochać - dlaczego tak trudno to powiedzieć, choć piosenka mówi, że łatwo?
Ks. Marek Dziewiecki: W tej znanej piosence Piotr Szczepanik wyjaśnia, że łatwo jest powiedzieć: "kocham", lecz trudno jest tę deklarację wprowadzić w czyn, bo w miłości "jest kolor nieba, ale także rdzawy pył gorzkich dni". Miłość od święta, czyli wtedy, gdy wszystko świetnie się nam układa, to sama radość i kawałek nieba na Ziemi. Jednak w codzienności miłość powiązana jest z ciężką pracą, z dyscypliną, z panowaniem nad ciałem i emocjami, z niepokojem o los kochanej osoby, a czasem z ogromnym bólem. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy ktoś, kto powinien nas najbardziej kochać, na przykład rodzic czy małżonek, przeżywa kryzys i wyrządza nam krzywdę. Obecnie miłość stała się jeszcze trudniejsza, nie tylko ze względu na to, że jest wyśmiewana czy że w jej miejsce podstawiane są groźne imitacje lub naiwne podróbki. Stała się trudniejsza również z tego względu, że coraz mniej jest takich osób, które uczą się od Boga dojrzale kochać, a jednocześnie coraz więcej jest tych, którzy przeklinają czy okazują agresję, i to także w miejscach publicznych. Z bólem obserwuję na ulicy takich nastolatków czy dorosłych, którzy trzymają się za ręce, a mimo to zwracają się do siebie agresywnym tonem albo wręcz używają wulgaryzmów. Doczekaliśmy się czasów, w których coraz więcej ludzi nie wstydzi się okazywać złości czy nienawiści, a coraz mniej ludzi ma odwagę komunikować miłość, czułość, tęsknotę, wdzięczność. Sto lat temu Zygmunt Freud twierdził, że człowiek tłumi w sobie to, co w nim najbrzydsze, wulgarne, grzeszne. Gdyby twórca psychoanalizy żył w XXI wieku, to by się zdziwił, że współczesny człowiek wstydzi się raczej tego, co w nim dobre i subtelne, niż tego, co w nim złe czy prymitywne.
W całej Polsce spotykasz tysiące młodych, głodnych miłości. Jak oni, w optyce Twojego doświadczenia, rozumieją miłość? Czym dla nich jest miłość i czym jest zakochanie?
Moje spotkania z młodzieżą w szkołach zaczęły się już w 1988 roku, czyli dwa lata przed powrotem katechezy do szkoły. Na pierwsze takie spotkanie zaprosił mnie pewien szlachetny milicjant, pracujący wtedy w wydziale prewencji, który sam miał dobry kontakt z nastolatkami. W czasie tych prawie już 30 lat spotkałem ponad 300 tys. młodych ludzi w szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach. Często mam też spotkania ze studentami. Z pytań, jakie mi stawiają, i z ich wypowiedzi w czasie dyskusji wynika, że większość z nich myli miłość z pożądaniem, współżyciem seksualnym, uczuciami, zakochaniem czy z tak zwanymi wolnymi związkami. Spora grupa młodych ludzi myli miłość z tolerancją, akceptacją, a nawet z naiwnością, czyli z pozwalaniem na to, by krzywdził mnie ten, kto powinien mnie kochać.
Na szczęście ogromna większość młodych ludzi bierze na serio argumenty, które pomagają odróżniać miłość od jej podróbek. Wyjaśniam nastolatkom, że kto myli miłość z jakąś jej imitacją, popełnia tak poważny błąd, jakby mylił błogosławieństwo z przekleństwem albo życie ze śmiercią. Pożądać i współżyć potrafią także gwałciciele, natomiast ci, którzy kochają, żyją w czystości i rezerwują współżycie seksualne wyłącznie dla małżonków, czyli tych, którzy tak siebie nawzajem kochają, że decydują się na wspólne życie aż do śmierci, w dobrej i złej doli. Zakochać potrafią się już dzieci w przedszkolu, a przecież jest oczywiste, że nie potrafią jeszcze kochać i dlatego nie mogą zawrzeć małżeństwa. Zakochanie to zafascynowanie emocjonalne, które może przyjść bez powodu i odchodzi bez przyczyny. Zamienia się ono w miłość albo w nicość. Człowiek zakochany kieruje się uczuciami i dlatego bywa nieobliczalny w swoim postępowaniu. Potrafi skrzywdzić samego siebie, na przykład ufając komuś, kto na zaufanie nie zasługuje. Potrafi też skrzywdzić osobę, w której się zakochał, odrywając ją od rodziców i Boga czy wciągając w seks albo jakieś uzależnienie. Ten, kto kocha, panuje nad emocjami i nigdy nie skrzywdzi tej drugiej osoby.
W książce "Ziemia, planeta ludzi" Antoine de Saint-Exupéry wspomina wieczór spędzony u znajomych, którzy mieszkali "gdzieś na odludziu" w Argentynie, w starym, pełnym uroku i tajemnic domu. Dwie nastoletnie córki gospodarzy uważnie przyglądały się młodemu pisarzowi i we wnętrzu serca stawiały mu raczej negatywne oceny. Saint-Exupéry domyślał się tego, gdyż w dzieciństwie jego siostry wtajemniczyły go w podobne zwyczaje. Wspominając spotkanie z tamtymi dziewczętami, pisarz snuje refleksję: "Nadchodzi dzień, kiedy w dziewczynie budzi się kobieta. Marzy, by wreszcie postawić komuś piątkę. Ta piątka leży na sercu. Wtedy właśnie zjawia się jakiś głupiec. Po raz pierwszy przenikliwe oczy mylą się i stroją przybysza w piękne piórka. Jeśli głupiec mówi wiersze, dziewczyna ma go za poetę. I oddaje serce, które jest zdziczałym sadem, temu, kto lubi tylko strzyżone parki. I głupiec bierze księżniczkę w niewolę". Zakochanie jest pewnego rodzaju emocjonalną niewolą. Na szczęście tego typu niewola zwykle nie trwa wiecznie.