- Nie przychodzimy dziś jako nauczający, ale jako ci, którzy potrzebują nawrócenia, przemiany i pogłębienia - mówi bp Piotr Turzyński.
Dzień pokutny kapłanów poprowadził Marek Solarczyk, biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej. - Tylko wiarygodni świadkowie Pana Boga mogą wiarygodnie przekazywać świadectwo i przez to zachęcać innych do przemiany - mówił biskup. Odwołując się do Zacheusza, któremu Pan Jezus zaproponował, że przyjdzie do jego domu, konferencjonista mówił, na czym polega skutek prawdziwej przemiany: - Zacheusz potraktowany jak syn zaczyna myśleć i zachowywać się jak syn.
Witając gościa z Warszawy i zachęcając obecnych księży i diakonów, bp Henryk Tomasik akcentował sprawę modlitwy wstawienniczej i ofiary, które księża powinni zanosić i składać za swoich wiernych i siebie nawzajem. - Grzech dotyka kapłanów, ale Chrystus jest od niego mocniejszy, dlatego prosimy o miłosierdzie - mówił.
Kaplicę wypełnili księża w różnym wieku, od neoprezbiterów po emerytów, z różnych części diecezji i zajmujący różne stanowiska. - Nie przychodzimy dziś jako nauczający, ale jako ci, którzy potrzebują nawrócenia, przemiany i pogłębienia. Przychodzi mi tutaj na myśl zdanie św. Augustyna, który w jednym z kazań powiedział: „Dla was jestem biskupem, ale z wami jestem chrześcijaninem”. I to jest fundament, a z niego wynika nasza misja. Nie można czegoś dać, czego się nie ma. Jeśli mamy budzić wiarę, musimy ją mieć - mówi bp Piotr Turzyński. Podobnie uważa ks. Maciej Szymański, wikariusz ze Smogorzowa, neoprezbiter: - Czas Wielkiego Postu to wyjątkowo pracowity czas dla księży. Spowiedzi, rekolekcje. Do tego trzeba się odpowiednio przygotować, a taki dzień pokutny to niczym nabranie powietrza w płuca - mówi.
Ks. kan. Kazimierz Marchewka, proboszcz radomskiej parafii pw. bł. Annuarity i św. Michała Archanioła, słusznie zauważa, że każdy chrześcijanin potrzebuje nawrócenia, ksiądz także, a może przede wszystkim. - W konfesjonale mamy być głosicielami miłosierdzia, a będziemy nimi tym bardziej, im bardziej sami tego miłosierdzia doświadczymy - zapewnia duszpasterz.
Wśród księży, którzy przybyli na dzień pokutny, są także ci, którzy na co dzień nie pracują na parafiach. - Przyjechałem do seminarium na dzień pokutny, bo potrzebuję miłosierdzia i jako ksiądz, i jako chrześcijanin. Jestem wezwany do nawrócenia - wyjaśnia ks. Tomasz Herc, osobisty sekretarz bp. H. Tomasika. Z kolei ks. Wiesław Przygoda, profesor i wykładowca na KUL, przypomina, że Ewangelia, czyli dobra nowina, rozpoczyna się od wezwania „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. - To wezwanie kierowane jest w pierwszym rzędzie do nas, jej głosicieli. Osobiście, choć pracuję na uniwersytecie, sporo spowiadam. Jestem ojcem duchownym w konwikcie domu księży studentów KUL. Pomagam także na parafiach. Wiem to z własnego doświadczenia, że bez osobistego duchowego przygotowania nie można siadać do konfesjonału - mówi ksiądz profesor.
Ks. Jarosław Wojtkun, rektor radomskiego Wyższego Seminarium Duchownego, zwraca uwagę na pewną symbolikę, jaką tego dnia niosła kaplica: - Tego dnia widzimy interesującą zamianę miejsc. Oto kapłani, którzy zwykle stają za ołtarzem, dziś zajmują miejsca po drugiej stronie, klękają w ławkach jako wierni, bo przecież są też wiernymi, są członkami Kościoła. My księża nie będziemy przekazicielami miłosierdzia, jeśli sami najpierw go nie doświadczymy. Św. Jan Paweł II uczył, że nie przekażemy uścisku Bożego miłosierdzia, jeśli nie doświadczymy go sami - mówi rektor.
W kaplicy stawili się także księża emeryci, kapłani o najdłuższym doświadczeniu. Jednym z nich był ks. Hieronim Serzysko, rezydent w Białaczowie. - Mam 83 lata. Mieszkam na parafii i pomagam, na ile siły pozwalają. A Wielki Post? Dla mnie nadal to ważny czas w osobistym życiu religijnym. Z jednej strony więcej okazji do umartwień, więcej modlitwy, a z drugiej mniej przyjemności, jak choćby przysłowiowe cukierki - mówi z uśmiechem kapłan senior.
Nabożeństwo pokutne dla kapłanów w kaplicy radomskiego seminarium
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość