Pytali mnie dziś koledzy z innych redakcji, czy w kontekście ostatnich zamachów w Brukseli bezpieczne są Światowe Dni Młodzieży. Ktoś dodał: "Może lepiej z nich zrezygnować".
To było w Fabryce Broni w Radomiu, gdzie odbyło się podpisanie umowy na produkcję pierwszych polskich karabinków dla Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Ten rezygnacyjny ton wydał mi się dość zdumiewający w tych okolicznościach. Ale sprawy w istocie nie można bagatelizować.
Dziwi mnie jednak to, że te obawy wiążą się jedynie z tym spotkaniem, no i obok tego ze szczytem NATO. To będą największe i najważniejsze wydarzenia w Polsce nadchodzącego czasu. Mam nadzieję, że odpowiednie profesjonalne służby już dywagują nad kwestią bezpieczeństwa.
Śledząc historię terrorystycznych zamachów ostatnich lat, da się zauważyć to, że nigdy nie odbyły się one podczas wielkich i ważnych imprez. Były przeprowadzane tam, gdzie się ich nikt nie spodziewał, po prostu w codzienności. Poranek w Nowym Jorku, gdy ludzie po prostu zaczynali dzień, podobnie w Madrycie czy Londynie. Zwykły dzień w Paryżu i Brukseli.
Czy to mnie uspokaja? Absolutnie nie! Okazją do zamachów może stać się każde duże zgromadzenie ludzi.
I oto przyszedł mi na myśl Przystanek Woodstock. Dobre pół miliona ludzi, atmosfera zabawy, przysłowiowe zero czujności przy maksimum zabawy. Tam przecież także trzeba zadbać o bezpieczeństwo. Pytamy o Światowe Dni Młodzieży, pytajmy także o Woodstock.
Nie ma w tym ani krzty sarkazmu czy werbalnego odbijania piłeczki. Jest raczej próba całościowego spojrzenia.
Czemu bardziej zagrożone mają być imprezy religijne? Terroryści, na razie, nie wybierają przestrzeni religijnych.
A może gdzieś z tyłu głowy czają się dwa lęki: jeden przed zamachowcami, a drugi, że wydarzenie religijne może okazać się zbyt dużym sukcesem.