Michał Tęcza pracuje w Janowcu, a mieszka w Zwoleniu, skąd wyruszył w pieszą pielgrzymkę do odległego o 350 km Gniezna. W czwartek chce być na uroczystościach 1050. rocznicy chrztu Polski.
Chodzi sportowo od trzech lat. - Zaczęło się po operacji. Chciałem wrócić do formy, ale też w związku z tym zrzucić nieco kilogramów - mówi o początku chodzenia M. Tęcza. Teraz zdarza się i to wcale nierzadko, że przychodzi do pracy na piechotę. A to, bagatela, 24 km. I co więcej, zajmuje mu to mniej więcej 3 godziny. - Staram się chodzić z prędkością około 8 km/h - mówi.
Takim też tempem, a warto tu przypomnieć, że człowiek normalnie chodzi dwukrotnie wolniej, idzie teraz do Gniezna. Pielgrzym pokonuje dziennie około 60 km.
- Idzie mi się bardzo dobrze. Z modlitwą i różańcem w ręku. W duszy niosę oczywiście intencje. Chcę dotrzeć do Gniezna w czwartek na obchody 1050. rocznicy chrztu Polski. Zresztą ten jubileusz to przyczyna sprawcza pielgrzymki. I jest jeszcze jedna rzecz: 50 lat temu się urodziłem - wyznaje pielgrzym.
Ważna jest intencja i różaniec w ręku - mówi pielgrzym
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość
Logistykę, choć ta to głównie załatwienie noclegu, zapewnia żona organisty. Wcześniej było przygotowanie i sprawdzian.
- Nasz organista od dłuższego czasu przygotowywał się do marszu. Chodził kilkanaście kilometrów dziennie. W ostatnim czasie przeszedł ponad 3 tys. km. Egzaminem przed wyprawą do Gniezna była jednodniowa pielgrzymka ze Zwolenia na Święty Krzyż. Dystans 90 km pokonał jednego dnia, a co ważne termin wybrał nieprzypadkowo. Było to w Wielkim Tygodniu - mówi, nie kryjąc dumy, ks. Janusz Socha, proboszcz parafii Janowiec.
Organista pozdrawia czytelników "Gościa Niedzielnego", a szczególnie z Janowca i Zwolenia
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość