Bp Zygmunt Zimowski na przełomie 2005 i 2006 roku zadecydował o powstaniu diecezjalnej edycji "Gościa Niedzielnego".
Abp Zimowski, zlecając jakieś zadanie czy funkcję, obdarzał pełnym zaufaniem. Dawał pełny kredyt wolności, mając jednocześnie pełną kontrolę jako ordynariusz.
Swoistą ilustracją tego jest drobne zdarzenie, którego stałem się „bohaterem”. 15 września 2007 r. mieliśmy w diecezji podniosłą uroczystość koronacji obrazu Matki Bożej Bolesnej Pani Świętokrzyskiej w Kałkowie-Godowie. Przed rozpoczęciem Eucharystii poszedłem na szczyt Golgoty, by stamtąd zrobić zdjęcie całego placu wypełnionego wiernymi i procesji wejścia. Gdy wracałem, okazało się, że ktoś zamknął bramę, a ja zostałem uwięziony. Telefony wyłączone, nikogo w pobliżu. Ale udało się i wróciłem na plac przed ołtarz polowy, gdy zaczynała się liturgia słowa. Po zakończeniu uroczystości weszliśmy do sali, gdzie był przygotowany obiad. Bp Zygmunt, śmiejąc się serdecznie, powitał mnie głośno wobec wszystkich: „Witamy wolne media”. Mimo że celebrował, już kilka chwil po uroczystości wiedział dużo o tym, co się działo „na zapleczu”, bo przecież tam też były sprawy ważne dla obrazu całości. Zapewniłem go, że relacja mediana nie poniesie uszczerbku.
I tak też było wielokrotnie w naszej pracy na odcinku medialnym. Ordynariusz - proszony o komentarz do jakiejś sytuacji, uroczystości czy ważnych świąt - był do pełnej dyspozycji radia czy tygodnika. Wiele razy rozmawialiśmy, gdy to on pytał o nasze komentarze. Czasem prosił, nigdy zlecał, o przygotowanie jakiegoś materiału, zestawienia itp., które było mu potrzebne do jakichś biskupich zadań.
To zaufanie było przenoszone także poza jego działania w diecezji. Reprezentowałem go w Londynie na spotkaniu z Polonią, co uważam za bardzo duże wyróżnienie. Abp Zygmunt, z uwagi na swoje zadania - jeszcze przed przyjściem do naszej diecezji i potem, gdy znów wrócił na Watykan - miał bardzo szerokie kontakty. I właśnie tym dzielił się z nami, ludźmi katolickich mediów, bo wiedział, że to przyczynia się promowania naszego Kościoła radomskiego, a dziennikarzom ułatwia pracę. I ponownie odczułem tę pomoc, gdy w kwietniu 2014 r. byłem w Watykanie jako wysłannik „Gościa Niedzielnego”, by relacjonować dni przed i w czasie kanonizacji Jana Pawła II.
A na koniec dwa spotkania wyjątkowe. Abp Zygmunt był wtedy po trzech operacjach i przebywał w klinice MSWiA w Warszawie. W styczniu 2015 r. otrzymaliśmy telefon i zaproszenie, by przyjechać. Pojechałem z Radosławem Mizerą z Radia Plus Radom. Stawiliśmy się w szpitalnej sali. Ks. arcybiskup, choć słaby, był pełen optymizmu i uśmiechu. Zaprosił nas nie po to, by opowiadać o sobie, ale przygotował przesłanie o cierpieniu i jego sensie w życiu człowieka wierzącego, o posłudze wobec chorych. Podobnie było potem, 11 lutego, w Światowy Dzień Chorego. Znów pojechaliśmy do Warszawy. Abp Zygmunt celebrował Mszę św. z abp. Celestino Migliore, nuncjuszem apostolskim w Polsce. Eucharystia była sprawowana w kaplicy warszawskiej kliniki MSWiA. Na zakończenie celebry, podczas której przyjął z rąk nuncjusza sakrament chorych, ponownie mówił o sensie cierpienia w życiu człowieka wierzącego.
Później, gdy stan zdrowia poprawił się, spotkaliśmy się kilkakrotnie. Ostatni raz w skarżyskiej Ostrej Bramie. - Co tam słychać w mediach? - zapytał na powitanie. - W wolnych mediach? - dopytałem. - Tak, w wolnych mediach, jak tam, w Kałkowie - dodał i roześmiał się.
Plac wypełniony wiernymi w dniu koronacji Obrazu MB Bolesnej w Kałkowie-Godowie
ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość