- Razem z nim do nieba odejdzie również część naszego serca - mówi Marian Niemirski, starosta przysuski. W poniedziałek 18 lipca o 19.00 rozpocznie w katedrze radomskiej Msza św. żałobna za św. abp. Zygmunta Zimowskiego. Liturgia ma być pożegnaniem trzeciego ordynariusza przez diecezję radomską. Centralne uroczystości pogrzebowe rozpoczną się we wtorek 19 lipca o 11.00.
Swoje spotkania, rozmowy, uznanie dla jego osobowości i okazje do współpracy ze zmarłym abp. Zimowskim wspomina wiele osób.
- Jestem głęboko wdzięczny Panu Bogu, że postawił na mojej drodze życiowej abp. Zygmunta, człowieka niezwykłego, wielkiego przymiotami umysłu, jaśniejącego siłą wiary, nauczyciela Prawdy, który uczył doświadczeniem. On posiadał tę unikatową cechę, że potrafił być blisko osoby, z którą rozmawiał i której słuchał. Zawsze mnie to zastanawiało, jak ten niezwykły człowiek, należący z racji pełnionych funkcji do panteonu wielkich tego świata, potrafi tak głęboko i dokładnie wsłuchiwać się w słowa nas, zwykłych ludzi, zmagających się z problemami codzienności. Razem z nim do nieba odejdzie również część naszego serca - mówi Marian Niemirski, starosta przysuski.
Jeszcze, zanim abp Zygmunt został watykańskim „ministrem zdrowia”, w diecezji radomskiej miał szczególne wyczulenie na ludzi chorych. - Abp Zimowski zawsze z troską i miłością odnosił się do osób chorych na SM. Miał dla nas ogromne serce, czas, był ciepłym, wspaniałym człowiekiem, który - jestem przekonana - jest już w niebie razem z Janem Pawłem II i teraz będziemy się do niego modlić - wspomina Helena Kładko, wiceprezes radomskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego.
Od 2007 r. bp Zimowski był kapelanem Kawalerów Maltańskich. - Możemy się zastanawiać, dlaczego ks. arcybiskup, dlaczego teraz, dlaczego taka choroba, ale jestem przekonany, że te pytania należy zostawić Panu Bogu. Pan Bóg da także odpowiedź, jakie dobro z tego jeszcze wypłynie, a że wypłynie, jestem o tym przekonany. Pan Bóg wskaże nam, jak należy odczytać życie arcybiskupa, jego chorobę i jego śmierć. Musimy mieć tylko otwarte oczy i uszy - mówi dr Robert Witaszka, onkolog, Kawaler Maltański.
Neurolog dr Lucyna Wiśniewska, prezes radomskiego Stowarzyszenia „Inicjatywa”, współpracowała ze zmarłym i wtedy, gdy był ordynariuszem radomskim, i potem, gdy pracował w Watykanie jako przewodniczący Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Wspominając początki współpracy, opowiada: - Nasz pierwszy kontakt z ówczesnym pasterzem naszej diecezji bp. Zimowskim miał miejsce na ingresie do naszej diecezji i wkrótce po nim. Nasze stowarzyszenie, opierające swoją działalność na nauce społecznej Kościoła, chciało mieć błogosławieństwo ordynariusza. Wybraliśmy się wówczas z delegacją, żeby przedstawić mu naszą działalność i prosić o błogosławieństwo. Zostaliśmy mile i bardzo serdecznie przyjęci. Spotkaliśmy człowieka wielkiego formatu: ciepłego, otwartego, który wysłuchał nas z dużym zainteresowaniem i udzielił błogosławieństwa na dalszą działalność.
Potem biskup i arcybiskup wielokrotnie wspierał ich działalność. - Zachęcił nas do organizowania konferencji naukowo-szkoleniowych. Takie odbyły się w 2013 i w 2014 r. Arcybiskup przybywał z Watykanu i osobiście brał w nich udział oraz wygłaszał wykłady - mówi L. Wiśniewska.
Zaangażowanie pasterza radomskiego w sprawy Radomia i regionu zaowocowały wieloma inicjatywami, ale też i osobistymi wspomnieniami samorządowców. - Podczas wielu lat pracy jako marszałek województwa mazowieckiego spotykałem się i współpracowałem wielokrotnie z bp. Zygmuntem. Stąd w sposób naturalny, bo jestem lekarzem kardiologiem, spotykaliśmy się często w instytucjach ochrony zdrowia. Współpracowaliśmy także na rzecz ratowania i odnowy obiektów sakralnych, ale też np. miejsca pochówku naszego poety Jana Kochanowskiego. Ksiądz arcybiskup był postacią nietuzinkową. Był bardzo zaangażowany w proces tworzenia. Jednym słowem - straciliśmy naprawdę dobrego pasterza, biskupa blisko związanego emocjonalnie z ziemia radomską i samorządem Mazowsza - mówi Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego.
Troska o rozwój miasta została dostrzeżona przez włodarzy grodu nad Mleczną. - Abp Zimowski był osobą bardzo ciepłą. Służył mieszkańcom naszego miasta i wszystkim innym. Jego hasło: „Nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć” świadczy, jakim był człowiekiem. Miałem zaszczyt zbierania podpisów wśród radnych o nadanie mu honorowego obywatelstwa miasta Radomia. Pod wnioskiem podpisało się 28 radnych, czyli 100 proc. To świadczy, że był szanowany przez wszystkie opcje polityczne. On rozsławiał nasze miasto, zawsze o nim się pozytywnie wypowiadał. W mojej pamięci zapisze się jako bardzo ważna postać - wspomina Dariusz Wójcik, przewodniczący Rady Miejskiej w Radomiu.
Radosław Witkowski, prezydent Radomia, informację o śmierci abp. Zygmunta przyjął z wielkim bólem. - To był wspaniały duszpasterz i pogodny człowiek. Jego poprzednik bp Jan Chrapek powtarzał: „Idź przez życie tak, aby ślady twoich stóp przetrwały cię”. I abp Zimowski tak szedł przez życie. Chociaż pełnił swoją posługę w Radomiu tylko przez 7 lat, zostawił w naszym mieście i regionie bardzo wiele śladów naznaczonych troską o drugiego człowieka. Mam tu na myśli wiele charytatywnych inicjatyw, w tym np. ośrodek „Emaus” w Turnie czy Fundację „Dać sercom nadzieję”. Dokonania abp. Zimowskiego zostały docenione przez to, że został mu przyznany tytuł Honorowego Obywatela Radomia. Jego śmierć to wielka strata, ale jestem przekonany, że pamięć o nim w naszym mieście pozostanie na zawsze - mówi prezydent.