Po raz kolejny pielgrzymowali do Matki Bożej z Radomia do Jarosławic. - Tam chce się wracać, to wspaniałe miejsce - mówi Marcin Michalski, pomysłodawca i organizator pielgrzymki.
Dwa lata temu powstał pomysł na zorganizowanie pielgrzymki z Radomia do Jarosławic, do kościoła pw. NMP Wniebowziętej. A wszystko zaczęło się jeszcze wcześniej, gdy Marcin Michalski postanowił przejść z Radomia do Jarosławic z pewna chorą, młodą osobą. On miał jej towarzyszyć. Zaplanowali, że po drodze będą się modlić. To było 2 lutego, czyli zima, bardzo ślisko.
Wyruszyli. Podróż okazała się bardzo męcząca i musieli głównie skupić się na tym, żeby nie przewrócić się na oblodzonej powierzchni. Ze wspólnej modlitwy po drodze wyszły nici, ale za to szczęśliwie dotarli na miejsce.
Proboszcz ks. Antoni Koza wyszedł do nich, tak jakby ich oczekiwał. Byli przemarznięci, przemoczeni i spoceni. Poczęstował ich herbatą i plackiem. W czasie Mszy św. powitał pielgrzymów z Radomia. Oni rozglądali się, bo nie pomyśleli, że to o nich chodzi. W następnym roku również poszli, ale dołączyła do nich żona p. Marcina. Termin na tę prywatną pielgrzymkę wybrali w cieplejszej porze roku. I znowu powitał ich proboszcz.
A dlaczego Jarosławice? W każdą IV niedzielę miesiąca grupa modlitewna duchowych córek i synów o. Pio zaprasza na spotkanie. Zjazd rozpoczyna się o 14.50 adoracją Najświętszego Sakramentu, później sprawowana jest Msza św. Na to nabożeństwo przyjeżdża specjalnie z Radomia autobus, który dowozi ludzi. W każdy wtorek proboszcz zaprasza na nabożeństwo maryjne o 18.00. W świątyni bowiem znajduje się łaskami słynący obraz Matki Bożej. Nabożeństwa te przyciągają do parafii coraz więcej ludzi, a proboszcz spisuje świadectwa osób, które tu zostały wysłuchane.
W historii parafii czytamy m.in.: „W 1682 r. do Jarosławic przyjechał ociemniały ks. Jan Gawroński. Słyszał on o cudownym obrazie w Jarosławicach i postanowił udać się z pielgrzymką. Po przyjeździe na miejsce udał się wraz z woźnicą do kaplicy przed obraz NMP i tam, modląc się, doznał cudu przejrzenia na oczy. Na dowód swojej wdzięczności dla Matki Bożej i na pamiątkę tego cudu odbudował kościół z drzewa modrzewiowego, który przetrwał do 1939 r., ufundował ołtarz główny, dokonał renowacji obrazu. Całość była gotowa w 1700 roku. W głównym ołtarzu był obraz Ukoronowania Matki Boskiej w Niebie. Nad głową Bogurodzicy Bóg Ojciec i Syn Boży podtrzymują koronę, głowę Matki Bożej otaczały promienie i gwiazdy. Przypuszcza się, że obraz obecny jest z tamtego okresu czasu po renowacji lub nowy według obrazu pierwotnego”.
- Mnie to miejsce urzekło od początku. Na pierwszą pielgrzymkę zebrała się grupa około 60 osób. Byli to głównie ci, którzy jeżdżą do tego sanktuarium na odprawiane tam cyklicznie nabożeństwa oraz ich znajomi. Rok później grupa była większa, bo około 120 osób, w tym roku liczyła ponad 200 pielgrzymów - opowiada M. Michalski.
Zanim wyruszą w drogę, modli się z nimi proboszcz ks. Koza, który specjalnie przyjeżdża z Jarosławic, żeby im pobłogosławić. Na trasę wyruszają sami. Proboszcz wraca do swoich obowiązków.
Grupa ma swoje śpiewniki, wykonane własnym sumptem, jest sekcja muzyczna, którą zajmuje się żona p. Marcina. Po drodze pielgrzymi mają dwa miejsca odpoczynku w Cerekwi i w Golędzinie, na stadionie. Na ten drugi postój, po raz drugi, przyjechała do nich s. Ola z zakonu bezhabitowego z Częstochowy. Uczy grupę tańców, które wykonywane są po dziękczynieniu. Gdy pielgrzymi byli blisko celu, we wsi Kolonia Jaszowice, po raz drugi czekał na nich poczęstunek przygotowany przez dwie rodziny. Z kolei w Jarosławicach dostają butelki z wodą i ciasteczka. Już na miejscu czeka na nich proboszcz ks. Antoni Koza, zaprasza do świątyni i rozpoczyna się Suma. Za rok o tej samej porze, 15 sierpnia, już jest zaplanowana kolejna pielgrzymka.