Mocnego ładunku siły dodała mi niewidoma dziewczyna.
Jazda po bandzie to pójcie na ekstremizm. To ryzykowny wybór, że może mi się nie udać, a jeśli się uda, to stanę się dobrym początkiem czegoś nowego.
Kasię Zych spotkałem w ogrodach "Arki", siedzibie stowarzyszenia, które gromadzi rzeszę wolontariuszy. Szła prowadzona przez koleżankę, bo jest niewidoma. Stawiała niepewne kroki, a potem tak bardzo pewnie opowiadała o sobie i o swoich marzeniach. Mówiła, że straciła wzrok, gdy była maturzystką, a teraz chce się realizować mimo tego, co się stało. Chce studiować prawo w Anglii na Uniwersytecie Cambridge, gdzie się właśnie dostała.
Jej mama mówiła mi, że córka się nie poddała. Nadal ma przed sobą te same cele, które miała, gdy widziała.
Podczas imprezy były tańce integracyjne. Patrzyłem, jak Kasia tańczy, choć nie widzi trawiastego "parkietu". Prawdziwa bohaterka.
Była tak mocna, że mnie zamurowało, bo nie wiem, czy byłbym w stanie robić coś podobnego, gdyby przytrafiło mi się coś podobnego, czy nie zapadłbym się w jakąś "zasłużoną" depresję.
A Kasia rozpoczyna coś dobrego. Co to jest? To najpierw gest pomocy skierowany do niej, który zaowocuje dobrem. Ono wróci do tych, którzy odpowiedzieli na ten apel.
Bardzo szybko po tym, gdy na naszej internetowej stronie opublikowaliśmy tekst o pomocy dla Kasi, zadzwoniła do mnie koordynatorka z "Arki", informując, że już mają zgłoszenia od osób, które chcą pomóc.
- Jestem przekonana, że Kasia po skończeniu studiów będzie pomagać ludziom - mówi jej mama.
Odda z nadmiarem to, co otrzymała, bo dobro dzielone mnoży się. Niewidoma dziewczyna otworzy nam oczy na to, czego, my - niby widzący - tak często nie dostrzegamy.
Jeśli możesz pomóc Kasi, napisz do "Arki": scmarka@gmail.com.