– Kiedy odchodzi dziecko, czuję, jak pęka moje serce, jak wyje dusza z żalu – mówi Anna Sałacińska. Wolontariusze Hospicjum Królowej Apostołów w Radomiu opiekują się chorymi, także tymi najmłodszymi. Kiedyś ksiądz na kazaniu powiedział im, że wyznacznikiem ich posługi powinien być skrót www, jak początek adresu strony internetowej, ale tłumaczony jako „wiara, wiedza, wspólnota”. I tego się trzymają.
Hospicjum działa już 12 lat. Posługuje w nim około 50 wolontariuszy. Do chorych dzieci jeździ 10 osób, bo to duże obciążenie. Trzeba zmierzyć się z tym, że dziecko nie może powiedzieć, co je boli, można tylko obserwować małego pacjenta. Do tego dochodzi rozpacz rodziców, którzy są bezradni, choć chcieliby zrobić wszystko, by ich dziecko żyło. Sami wolontariusze czasem też zastanawiają się, dlaczego ich podopieczni cierpią. – Cisną się na usta pytania do Pana Boga: „Dlaczego takie maluchy muszą cierpieć? Co jest to wszystko warte, gdy taki maluch, zamiast biegać i śmiać się, po prostu umiera?”. Przypominają mi się słowa mądrych ludzi, ale nie przynoszą ukojenia. I nagle przychodzi mi do głowy myśl. Coś mi szepnęło do ucha, że przy tych dzieciach jest Ktoś – najbardziej delikatna, czuła, kochana Maryja. Przychodzi ulga, powoli wracam do równowagi – mówi Monika Wężyk.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.