– Nigdy go nie widziałam i nigdy nie przytuliłam się do niego, a był to mój tata – mówi Aleksandra Milanowska, z domu Życińska.
W kościele w Bliżynie koło Skarżyska-Kamiennej odbyły się uroczystości pogrzebowe kpt. Aleksandra Życińskiego ps. „Wilczur”, żołnierza wyklętego, rozstrzelanego w 1948 r. przez władze komunistyczne. Po egzekucji został pogrzebany w lesie koło Zgórska niedaleko Kielc. Sprawcy postarali się o zatarcie wszelkich śladów mordu. Znalezienie miejsca pochówku bohatera, a potem jego identyfikacja stały się możliwe dzięki staraniom fundacji Niezłomni, która wspierała prace na warszawskiej „Łączce”. Córka „Wilczura” urodziła się miesiąc po egzekucji ojca. Jej matka, Józefa, w czasie więzienia ojca również została zatrzymana przez komunistyczne władze. – Byłam wezwana o godz. 17. do naczelnika więzienia, gdzie za kratą znajdował się już mąż. Nie pozwolili nam zbliżyć się do siebie, więc rozmawialiśmy na dystans. Mąż dał nienarodzonemu wtedy jeszcze naszemu dziecku medalik zrobiony ze szczoteczek do zębów i powiedział, że dziś idzie na śmierć. Prosił, żebym powtórzyła dziecku, gdy się narodzi, że nie jest bandytą i umiera za Polskę. Ja wtedy zemdlałam – wspomina Józefa Życińska.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.