Podczas obchodów Narodowego Święta Niepodległości w Radomiu wieńce i wiązanki kwiatów składali przedstawicie różnych opcji politycznych - od prawicy, po lewicę.
Moim zamiarem nie jest mieszanie się do polityki, ale podzielenie dwoma obserwacjami, bo byłem tam, w środku obchodu 11 listopada.
Pierwsza z obserwacji dotyczy samego obchodu. O ile obchody w Warszawie zostały zogniskowane na ocenach, kto gdzie był i gdzie kogo nie było - i o tym mówią ogólnopolskie publikatory - u nas, na tzw. prowincji, wszyscy byli razem. Pod Pomnikiem Czynu Legionów na radomskim Rynku wieńce i wiązanki kwiatów w jednym korowodzie składali przedstawiciele partii od prawa do lewa i odwrotnie, a obok nich reprezentanci ruchów i stowarzyszeń. Czyli - wbrew sceptykom - można. Można razem, tak jak niemal sto lat temu o naszą niepodległość zatroszczyli się Roman Dmowski i Józef Piłsudski, choć osobiście nie przepadali za sobą.
A druga z obserwacji. Ktoś z uczestników tej uroczystości, mniejsza o detale, wyraził radość, że podczas obchodu nie witano duchownych. Otóż witano. Jako pierwszy był pozdrowiony bp Henryk Tomasik. Ale nawet gdyby było inaczej, to co wynika z tej pozornej radości? Czyżby duchowni nie byli reprezentantami naszego społeczeństwa? Mają te same dowody osobiste. Mają takie same jak inni dokumenty i żyją wśród tej samej społeczności. Płacą podatki, choć niejeden - wiedziony efektownymi manipulacjami - myśl inaczej.
Gdy myślimy o polskiej tożsamości, chcę skromnie przypomnieć, że to Kościół jest jedyną instytucją, która tu, w Polsce, trwa nieprzerwanie od 1050 lat. Ma wśród przedstawicieli minionych dziejów mężów stanu, literatów, dyplomatów, naukowców, ludzi opiekujących się najbiedniejszymi i osoby, które wytyczały drogi do niepodległości, a wśród tego grona rzeszę męczenników, którzy oddali życie za niepodległą Polskę.
Inne instytucje, nawet takie jak monarchia, miały swe przerwy spowodowane przez trudne dzieje naszej Ojczyzny. Dla Kościoła nie jest to powodem do pysznej dumy, ale rzeczą godną zauważenia i podkreślenia. Kto tego nie widzi, daje świadectwo, bądź złej woli, bądź nikłej wiedzy o naszej przeszłości.