Radomski skansen zaprosił na majówkę. Dom Ludowy zamienił się w dawną, małomiasteczkową aptekę, a zielarz podpowiadał, kiedy zbierać zioła.
Muzeum Wsi Radomskiej w pierwszy dzień maja zaprosiło na majówkę. Głównym punktem było otwarcie wystawy "W małomiasteczkowej aptece", która pokazuje, jak w XIX i początkach XX wieku dbano o zdrowie. Ekspozycja znajduje się w Domu Ludowym z Jedlni. Można ją oglądać do końca października.
- Wystawa podzielona jest na dwie części. Jedna skupia się na historii aptekarstwa w małych miasteczkach, zwłaszcza regionu radomskiego. Druga poświęcona jest ziołolecznictwu, preparowaniu ziół i produkcji leków z surowców ziołowych - mówi Karol Drózd, pracownik Muzeum Wsi Radomskiej, który wraz z Aleksandrą Pajek jest kuratorem wystawy.
Pierwsza część wystawy prezentuje małomiasteczkową aptekę z zewnątrz oraz bogate wyposażenie, które było niezbędne każdemu farmaceucie. - Można na niej zobaczyć szyld apteczny oraz herb państwowy, w tym przypadku jest to herb Imperium Rosyjskiego. Umieszczanie szyldów i herbów ma bardzo odległą proweniencję. Już w czasach I Rzeczypospolitej umieszczano na budynkach aptecznych specyficzne herby nawiązujące do patronów danej apteki oraz herby państwowe, najpierw królewskie, a w czasie rozbiorów - herby państw zaborczych - wyjaśnia K. Drózd.
Na wystawie można też zobaczyć dzwonek, którym w porze nocnej chorzy starali się obudzić śpiącego aptekarza, i bogaty zestaw naczyń aptecznych, które - poza funkcjami związanymi z przechowywaniem surowców - pełniły także rolę dekoracyjną i reprezentacyjną. - Aptekarze dbali, aby pomieszczenie, gdzie odbywa się sprzedaż leków, było okazałe, bogato zdobione. Miało to zachęcać pacjentów do zakupu leków w aptece, a także podnieść rangę farmacji do wiedzy tajemnej, niedostępnej dla przeciętnych ludzi. W dalszej części wystawy jest laboratorium, gdzie produkowano leki, i miejsca, gdzie składowano zapasy surowców, oraz skład apteczny, gdzie można zobaczyć inne aspekty działalności aptekarzy, które miały im zapewnić dodatkowe dochody. Sprzedawali m.in. lecznicze wody mineralne, wody sodowe, które produkowali, czy wina i nalewki lecznicze z dodatkiem ziół - mówi kurator wystawy.
Druga część wystawy mieści się na piętrze Domu Ludowego. Skupia się na ziołach, których zapasy były zawsze w aptekach bardzo duże. Przechowywano je na specjalnie w tym celu zaadaptowanych strychach. Prezentowane są tu przedmioty niezbędne do zbioru, przechowywania i obróbki ziół, a także do produkcji leków. Na ekspozycji znalazły się m.in. krajalnice, noże kołyskowe, sita, moździerze. Nie zabrakło też pachnących ziół zawieszonych u sufitu.
Odwiedzający mogli też oglądać pokazy alchemiczne. Były stoiska z dawnymi naturalnymi kosmetykami i hirudoterapii, czyli leczenia za pomocą pijawek.
Swoje stoisko miał też zielarz Błażej Białek z Bractwa Rycerskiego Ziemi Sieradzkiej, z wykształcenia botanik. - Zainteresowanie zielarstwem przejąłem po mojej babci. Zmarła dosyć wcześnie. Nie wszystkiego zdążyłem się od niej nauczyć. Zioła zbieramy w różnych porach roku i o różnej porze dnia. To zależy od tego, co chcemy zebrać - korzeń, kwiaty czy liście. Staramy się zbierać wtedy, gdy dany surowiec ma pełnię swoich substancji biologicznie czynnych. Korzeń będziemy zbierać zawsze wczesną jesienią, kiedy ma w sobie najwięcej substancji zapasowych. Babcia zawsze mówiła, że kwiaty zbieramy wtedy, gdy na roślinie połowa z nich jest rozkwitnięta. Rośliny takie jak mięta, lawenda, szałwia, dziurawiec, pokrzywa powinno się zbierać bardzo wcześnie rano, zanim słońce spowoduje, że roślina wydali po nocy dużą ilość olejków, które powinny zostać w roślinie - mówi.
Dziś coraz więcej osób sięga po zioła. - Myślę, że wynika to ze znudzenia sztucznością. Może ma trochę związku z pogłębiającą się edukacją ekologiczną. Ja się mogę tylko z tego powodu cieszyć, że wracamy do ziół. Może ludzie zaczynają doceniać to, że zioła i substancje lecznicze w nich zawarte są dużo łatwiej przyswajalne i dłużej utrzymują się w organizmie niż substancje produkowane syntetycznie. Na przykład syntetyczna witamina C utrzymuje się w organizmie przez kilka godzin, natomiast ta sama witamina C zażyta w postaci owocu róży przez to, że jest skompleksowana z innymi związkami, które w tych owocach występują, potrafi się utrzymywać do całej doby. Owoc róży do suszenia należy przygotować już w momencie zbioru. Każdy trzeba rozkroić, wybrać nasiona, wybrać kłujące igiełki i dopiero to, co zostanie, tniemy i suszymy - wyjaśnia i zachęca, by ziół dodawać do potraw B. Białek.