Była zabawa przy ognisku, tańce, wicie i puszczanie wianków, potańcówka, wystawa bryczek i dorożek, warsztaty plastyczne dla dzieci i przysmaki regionalnej kuchni.
Muzeum Wsi Radomskiej tradycyjnie już zaprosiło na sobótki. Goście nie zawiedli, a pogoda była bardzo łaskawa. W programie znalazło się widowisko inspirowane słowiańskim świętem Kupalnocką, była zabawa przy ognisku, tańce, wicie i puszczanie wianków, potańcówka, wystawa bryczek i dorożek, warsztaty plastyczne dla dzieci i przysmaki regionalnej kuchni. Kuchnia rzeczywiście kusiła smakowitymi zapachami. Można było skosztować pierogów, zupy zacierkowej, pyz z mięsem, kapusty z grochem, porki i racuchów smażonych na oczach kupujących. Te przysmaki przygotowały panie z zespołu ludowego Zaborowianki z gminy Orońsko.
- Bardzo się cieszę, że tak wielu mieszkańców Radomia odpowiedziało na nasze zaproszenie i są z nami. Towarzyszą nam dziś koła gospodyń wiejskich oraz zespoły pieśni i tańca. Możemy zobaczyć obrzędy sobótkowe. Pokazujemy coś, co odchodzi w zapomnienie. Jest też konkurs na poszukiwanie kwiatu paproci. Nikt nie wie, jak ten kwiat wygląda, ale my go zaprojektowaliśmy, zrobiliśmy i kilkanaście takich kwiatów ukryliśmy w różnych miejscach. Dla naszych gości, jak się okazuje, nie było to bardzo trudne zadanie, bo pierwsze kwiaty odnaleziono już pół godziny po rozpoczęciu imprezy. Oczywiście znalazcy otrzymują nagrody. Bardzo nas cieszy, że do naszego muzeum przychodzą dzieci, one też zgłosiły się do konkursu na poszukiwanie kwiatu paproci. Mam nadzieję, że te dzieci, gdy dorosną, będą nas odwiedzać, ale też zainteresują się naszą polską tradycją, kulturą i naszymi zwyczajami - powiedziała Ilona Jaroszek, dyrektor MWR.
Jedne z pierwszych kwiatów znalazły dzieci Zosia i Maksymilian. Kwiat Zosi był w pawilonie dydaktycznym, a Maksymiliana koło stodoły ze Skaryszewa. W dość nietypowym miejscu, bo… za wiejskim wychodkiem ukryty był kolejny kwiat. Tu szczęśliwym znalazcą okazała się Beata Bajek.
W taki wieczór ważnym rekwizytem jest wianek. Na specjalnie przygotowanych stołach leżało wszystko to, co do jego zrobienia jest potrzebne. Efekty prac można było zobaczyć, bo wianki dumnie panie nosiły na głowach. Można było zrobić też bardziej trwały wianek z kolorowego papieru.
Ze sceny pod dębem słychać było przygrywające do tańca kapele, a „dechy” nie pustoszały. Ludowe tańce i oberki tańczył, jak kto potrafił. Bawiono się do północy.
Ilona Jaroszek i panie z zespołu ludowego Zaborowianki
Krystyna Piotrowska /Foto Gość