W Radomiu odbyły się obchody 74. rocznicy rzezi wołyńskiej.
Zorganizowało je Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Uroczystości rozpoczęła Msza św., którą w radomskim kościele garnizonowym celebrował ks. Mirosław Dragiel, kapelan Policji. - 11 lipca mijają 74 lata od krwawej niedzieli, kiedy nacjonaliści ukraińscy rozpoczęli zaplanowaną eksterminację polskiej ludności. Wówczas nie dokończono wielu Mszy, a Krew Pańska została zmieszana z krwią mordowanych Polaków. Rana zadana przed 74 laty nadal krwawi i boli. Szczególnie bolesne jest to, że przez wiele lat usiłowano zabić pamięć o ofiarach rzezi wołyńskiej. Wspominając tamte wydarzenia, pytamy: czy uda się zbudować dobrosąsiedzkie stosunki za cenę przemilczeń i kłamstw? - pytał w homilii ks. Dragiel. A powołując się na nauczanie Jana Pawła II, mówił o konieczności zbierania wszystkich świadectw męczeństwa Polaków podczas II wojny światowej: - Trzeba je zebrać i spisać, tak jak w pierwszych wiekach zebrano i spisano martyrologię chrześcijan. One są naszą siłą.
Druga część uroczystości odbyła się przed kościołem garnizonowym. Tu na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza delegacje złożyły kwiaty, a wcześniej Bogusław Stańczuk, prezes towarzystwa, powitał wszystkich, na czele z posłem RP Robertem Mordakiem, i przypomniał o cenie krwi, jaką na Wołyniu zapłacili Polacy. Mówił także, że celem działalności upamiętniającej rzeź wołyńską nie jest nienawiść, ale pojednanie oparte na prawdzie. - To, co stało się na Wołyniu, zostało zaklasyfikowane jako genocidum atrox, czyli ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Krytykujemy poczynania, ale nie samych Ukraińców. Jednocześnie twierdzimy, że jeśli Ukraińcy nie uznają swoich czynów za zbrodnię ludobójstwa, trudno będzie o prawdziwe pojednanie - wyjaśniał B. Stańczuk. Apelował także do prezydenta Radomia o wyznaczenie w mieście miejsca, gdzie mógłby stanąć pomnik upamiętniający ofiary rzezi wołyńskiej.