Camino de Santiago, droga do grobu św. Jakuba, wymaga wielu poświęceń – nie tylko wysiłku fizycznego, ale też duchowego. – Praktycznie każdego dnia było coś, co jakby chciało nam przeszkodzić w dotarciu do celu. Ale nie daliśmy się – mówi ks. Marek Pruszkowski.
Ksiądz Marek, wikariusz w parafii pw. Świętej Trójcy w Starachowicach, Sylwia Kowalczyk i jej brat Mateusz z Przytyka oraz Kacper Krawczyk z Radomia pokonali na rowerach niemal 800 km Szlakiem św. Jakuba. Do San Sebastián, które leży w północno-wschodniej Hiszpanii nad Zatoką Baskijską, tuż przy granicy z Francją, skąd rozpoczęli swoje pielgrzymowanie, dojechali z Polski samochodem. – Rowery postawiliśmy na dachu auta. Żeby nie spadły, przypina się je na bagażniku specjalnym zamkiem. Do każdego z nich jest oddzielny klucz. Klucze były razem spięte. Wyjeżdżając z Radomia, zapomnieliśmy je zdjąć z dachu. Jechały tam ok. 2 tys. km i nie spadły. Leżały na dachu i czekały, aż ktoś je wreszcie zauważy. Na pewno Ktoś tam, na górze, nad nami czuwał i nam błogosławił. Wiedzieliśmy już, że damy radę pokonać wyznaczoną trasę – mówi ks. Pruszkowski.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.