Ks. Jan Kruk, emerytowany proboszcz parafii Żarnów, został zaliczony do grona zasłużonych kapłanów uhonorowanych przez papieża Franciszka prałaturą.
Kapłan, który w przyszłym roku będzie obchodził 60. rocznicę święceń kapłańskich, zapisał się w pamięci wielu ludzi jako świetny wychowawca i duszpasterz młodzieży. Był doskonałym gospodarzem ratującym bezcenne zabytki. Siedział także w więzieniu.
- Stanowczy, konsekwentny, świetny gospodarz i organizator, a przy tym duszpasterz zatroskany o wiernych - tak o ks. Kruku mówi pochodzący z Żarnowa ks. Stanisław Piekielnik, katechetyk w radomskim seminarium i administrator portalu internetowego radomskiej diecezji.
- My, żarnowscy klerycy, widzieliśmy w nim ojca. W ferie, wakacje i święta spotykaliśmy się każdego dnia przy dwóch stołach: Eucharystii, a potem na plebanii. Zawsze służył mądrą radą doświadczonego kapłana - dodaje ks. Piekielnik.
Ks. Kruk urodził się 18 kwietnia 1935 r. w Wolicy w pow. buskim. - Moje najwcześniejsze wspomnienia sięgają wybuchu II wojny światowej. Niezatarte wspomnienia pozostawił atak niemieckich sił lotniczych na moją rodzinną miejscowość. Widziałem wówczas ogarniającą wszystkich panikę, przerażenie i wszechobecną śmierć - wspomina kapłan.
Czas okupacji i bieda tamtych lat hartowała małego Janka. W 1943 r. przystąpił do I Komunii św. U końca wojny rodzinna Wolica znalazła się na linii frontu. Musieli się ewakuować. Wieś została całkowicie zniszczona. Nie ocalał kościół, nie ocalał także rodzinny dom Kruków.
Gdy w marcu 1945 r. wrócili do wioski, zamieszkali w prowizorycznej szopie zbudowanej z drewna. Bardzo powoli wracała normalność, choć wciąż towarzyszyła jej bieda. Gdy Janek na początku lat 50. XX w. zdał maturę i postanowił, że będzie księdzem, wybrał nie kieleckie seminarium (Wolica należała do diecezji kieleckiej), ale sandomierskie, bo tam czesne było niższe.
- Nauka w kieleckim seminarium kosztowała 450 zł, a w sandomierskim jedynie 150. Sandomierz posiadał gospodarstwo rolne, co obniżało koszty utrzymania. Kierując się tym oraz dobrem rodziny, bo chciałem, by moi bracia i siostra mieli również dobry start w dorosłe życie, wybrałem Sandomierz - opowiada ks. Kruk.