Zamiast opłacanej ochrony, by było taniej i z tym samym skutkiem, działacze radomskiego PiS proponują tabliczki informujące o zagrożeniu.
Spór dotyczy kładki nad ul. Szarych Szeregów, która połączyła ul. Żwirową z ul. Radosną. Krótko po zakończeniu budowy, została zamknięta z racji wad konstrukcyjnych.
- W naszej ocenie wydatki na ochronę kładki nad ul. Szarych Szeregów są nieuzasadnione, bo tej ochrony po prostu nie ma. Za co miasto płaci 11 tys. zł miesięcznie? - pytają Karol Gutkowicz i Kinga Bogusz, działacze radomskiego Prawa i Sprawiedliwości.
Od strony ul. Żwirowej wejście na kładkę zagrodzone zostało barierkami. Z drugiej strony, a więc od ul. Radosnej, stoi budka, z której wejścia na kładkę pilnują ochroniarze. Umowa z firmą ochroniarską obowiązuje do września. Natomiast program naprawczy kładki ma zakończyć się wraz z końcem listopada. Działacze PiS-u pytają o zasadność wydawania pieniędzy na ochronę kładki. Do tej pory władze miasta miały na ten cel wydać 70 tys. zł. - Te pieniądze można było przeznaczyć na pomoc poszkodowanym w nawałnicach na Pomorzu - mówią działacze PiS.
Podczas konferencji prasowej zwołanej przy spornej kładce działacze PiS zaproponowali, ich zdaniem dużo lepszy i tańszy sposób ochrony, tabliczki, na których widnieją ostrzeżenia: "Niebezpieczeństwo, wejście surowo wzbronione" i "Wstęp wzbroniony, grozi śmiercią".
Z oceną działaczy Prawa i Sprawiedliwości nie zgadza się Konrad Frysztak, wiceprezydent Radomia. Na antenie Radia Plus Radom mówił, że ochrona interweniowała już kilka razy, by nikt niepowołany nie dostał się na kładkę. - Jestem zaskoczony, że po raz kolejny przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości są przeciwko bezpieczeństwu mieszkańców Radomia - ocenia K. Frysztak.