Kapłan, legenda afrykańskich misji, zmarł w wieku 79 lat. 45 lat życia oddał w służbie ewangelizacji w Zambii.
W styczniu pisaliśmy o tym, że 78-letni kapłan, zamiast po 45 latach pracy w Afryce przejść na zasłużoną emeryturę, wrócił na misyjną placówkę na Czarnym Lądzie. Ten pobyt okazał się krótki, bo przede wszystkim przebyte malarie i praca ponad siły nakazały powrót i pilne leczenie w kraju. Nabyte schorzenia okazały się zbyt silne. Kapłan zmarł.
Ks. Prawica święcenia kapłańskie przyjął w 1963 r. O pracy na misjach myślał od początku swojego kapłaństwa. Pracował jako wikariusz w Szewnie, Skarżysku-Kamiennej i Końskich. Już jako młody kapłan gotowość pracy jako misjonarz zgłaszał bp. Piotrowi Gołębiowskiemu. Ale ten widział go jako studenta teologii moralnej i swojego następcę w roli wykładowcy w sandomierskim seminarium. - Prośbę o zgodę na wyjazd na misje bp Gołębiowski ocenił najpierw jako chwilowy impuls w życiu i duszpasterskim zapale młodego księdza. Ale gdy przekonał się, że to nie jakaś fanaberia, wyraził zgodę - wspomina ks. prof. Marek Jagodziński, przyjaciel misjonarza.
Od 1972 r. ks. Marceli pracował w Zambii, a od 1976 w Ching’ombe. To placówka w środku afrykańskiego buszu. Nazwa „ching’ombe” między innymi znaczy „wiele krów”, a noszą ją nie tylko wioska, ale płynąca tu rzeka. Mieszka tu między innymi lud Lala, posługujący się językiem cibemba. Misję w 1914 r. założyli polscy jezuici. Gdy mieli ją opuścić przejął ją ks. Prawica. – Jezuici jeszcze jakiś czas byli czas z ks. Marcelim i to oni wprowadzali go w tę misję. Placówka była wykończona, z przepiękną szkołą średnia z internatem, słynną na całą Zambię. Pracowały tu s. Służebniczki Starowiejskie – informuje Wojciech Łapczyński, następca ks. Prawicy w Ching’ombe.
Ciekawym etapem życia tej wspólnoty były lata, gdy w Ching’ombe jako emeryt osiadł abp Adam Kozłowiecki, polski jezuita. Ten legendarny misjonarz stał się swoistym wikariuszem ks. Prawicy. - Adam Kardynał Kozłowiecki opuścił Ching’ombe 1989 roku. Był w Lusace, potem w Mulungushi i w Mpunde. Stamtąd zawieziony do Lusaki zmarł w szpitalu w Lusace. „Swoistym wikariuszem Ks. Prawicy” był przez 14 lat, a wcześniej przez dwa lata był wikariuszem o. Michała Szuby S.J., a później przez 15 lat był wikariuszem śp. ks. prał. Jana Krzysztonia w Mpunde.
Ksiądz Marceli w ostatnich latach wracał do Polski dwukrotnie. Były to misjonarskie urlopy, ale poza tym konieczne wizyty dla podreperowania coraz gorszego stanu zdrowia. Za każdym razem zatrzymywał się w radomskim seminarium. - Czuję się tutaj jak w Afryce, czyli jak w domu - mówił.