Maturę zdawali 50 lat temu V LO im. W. Syrokomli. Spotkali się nie tylko po to, by wspominać.
A tak swoje wspomnienia spisał i podzielił się nimi uczestnik spotkania Jerzy Kutkowski, artysta fotografik: „Mieszkałem na Zamłyniu, w 1957 poszedłem do szkoły podstawowej nr 29, wtedy Władysława Broniewskiego, przy ul. Ceglanej. To był także pierwszy rok tej nowej szkoły, jeszcze nie do końca urządzonej. Po podstawówce w1964 r. za radą rodziców wybrałem najbliższe Liceum Ogólnokształcące im. Wł. Syrokomli przy Kieleckiej. Pięć minut piechotą. Pamiętam egzamin wstępny, komisję za stołem nakrytym zielonym suknem, na którym stały misy wypełnione dorodnymi truskawkami i czereśniami. Tę szkołę wybrała również moja koleżanka z podstawówki Iwona Rajkowska i kilka innych osób, które nie przeszły egzaminu. Trafiłem do tej samej klasy co Iwona, klasy 8 B ( wtedy liczono klasy w liceach jako kontynuację 8-11). Byliśmy w jednej klasie 11 lat. Spotkaliśmy się 48 lat po maturze. Od kilku lat dzięki uprzejmości naszego kolegi z klasy ks. Wojtka Szarego spotykamy się u niego w gronie koleżanek i kolegów z klasy. Wojciech jest dyrektorem Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Radomiu. Najpierw jest Msza św., którą On sprawuje za zmarłych naszych nauczycieli, koleżanki i kolegów i nas żyjących, potem spotkanie sentymentalne. Niestety na 50-leciu matury Iwony nie będzie. Zatrzymała ją w domu ważna rodzinna uroczystość. Prowadzi ciągle firmę projektową z branży budowlanej w Warszawie. W stolicy mieszka także Hieronim Włodarczyk - dyplomata, który pracował na placówkach w Kanadzie i Norwegii. Ciągle pracuje MSZ. To on zainicjował te nasze spotkania. Prawie wszyscy ukończyli studia wyższe. Większość absolwentów mieszka ciągle w Radomiu, część po pracy, gdzieś w Polsce na emeryturę powróciła do rodzinnego miasta. Przekrój zawodowy jest bardzo zróżnicowany, jest właścicielka piekarni, inżynierowie, nauczyciele, ekonomiści, właścicielka apteki, lekarka stomatolog, prawnicy, dyrektor szpitala, plastyk i chemicy. Wielką radość sprawiła nam pani profesor Danuta Medyńska, która uczyła nas języka polskiego. Potwierdziła udział w naszym jubileuszu. Pamiętam egzamin maturalny z polskiego. W przeddzień zamiast się uczyć, przeglądać lektury, oglądałem telewizję. Wybierałem się na architekturę, zainteresował mnie program poświęcony budowanemu Centrum Zdrowia Dziecka. Bardzo wiele się dowiedziałem. Następnego dnia, na egzaminie, wśród tematów do wyboru był temat: Napisz przemówienie na otwarcie Centrum Zdrowia Dziecka. Byłem jedynym, który to wybrał. Po egzaminie Pani Profesor gratulowała mi tak głębokiej wiedzy w tym temacie i dostałem piątkę (szóstek wtedy nie było). Jak widać i z telewizji można czasem mieć pożytek. Na architekturę wprawdzie się nie dostałem z powodu oblania egzaminu z fizyki, ale miłość do książek mi pozostała i na dzień dzisiejszy przyczyniłem się w mniejszy lub większy sposób do powstania 96 publikacji. Nasi nauczyciele byli wspaniali i niezapomniani. Stanisław Kowalik od matematyki, którego po latach odkryłem na starej fotografii jako przedwojennego piłkarza, on przekonywał, że znakomitym zajęciem jest malowanie szyldów, bo na to zawsze jest zapotrzebowanie. Miał rację, przekonałem się o tym osobiście. Wszystkim znany Alfons Wicherek, wuefista, o którym po latach dowiedzieliśmy się, że był kapitanem wojska na zachodzie. Prowadził szkołę wojskowych kierowców, człowiek o specyficznym poczuciu humoru, spotykałem go w wakacje, w lesie koło Jastrzębiej Góry. Pani Jadwiga Pawłowska od geografii, ale też pierwsza wychowawczyni, to ona uczyła, że nie wypada jeść lodów idąc ulicą, do dziś wiem co to lapille i morena boczna. Pani Helena Ciszewska od angielskiego, poliglotka, uczyła nas także rysować koty, po latach spotykałem ją w Klubie Inteligencji Katolickiej. Pani Zofia Grochecka zmuszona przez życie by uczyć rosyjskiego, dopiero po latach mogliśmy się dowiedzieć się, że jej męża zabito w Katyniu. Bardzo mało wiedzieliśmy o swych nauczycielach w szkole, może czasy nie były przyjazne zwierzeniom. Czas biegnie i już wielu rzeczy się nie dowiemy. Spotkania po latach, po tylu latach, zawsze są okazją, by tę wiedzę poszerzyć. Stąd wielka nasza radość z przyjęcia zaproszenia przez panią profesor Danutę Medyńską”.