Trwają zdjęcia do filmu o ks. Romanie Kotlarzu, męczenniku robotniczego protestu z czerwca 1976 r. w Radomiu.
Po Radomiu i scenach granych podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę filmowa ekipa kręcąca film pt. "Klecha" zagościła w Odrzywole. Tutaj, nad rzeką Drzewicką, realizowano zdjęcia przywołujące prowokacje, kiedy komuniści starali się pozostawić po pielgrzymach idących do Częstochowy jak najgorsze wspomnienia, podrzucając np. stosy butelek po alkoholu.
A z drugiej strony istniał zupełnie odmienny obraz - pątników witała miejscowa orkiestra. Tę pacyfikowała komunistyczna Służba Bezpieczeństwa, organizując przesłuchania na miejscowym komisariacie Milicji Obywatelskiej.
- Rozmawiał ze mną Jacek Gwizdała, reżyser filmu. Byliśmy właśnie na warsztatach w Zakopanem. Usłyszał w tle telefonicznej rozmowy naszą orkiestrę, a gdy dowiedział się, że to Boni Angeli - Dobre Anioły, nasza parafialna orkiestra, która gra pod batutą Zbigniewa Bidzińskiego - zaproponował, byśmy zagrali w filmie - mówi ks. Janusz Smerda, proboszcz parafii w podradomskiej Jedlni i kościelny konsultant filmu.
I tak to Boni Angeli zagrali w filmie. - W zespole jestem tamburmajorką, a poza tym gram na puzonie. Udział w filmie stał się wielkim wyzwaniem dla naszego zespołu. Łatwy jest sam przemarsz i granie przygotowanego wcześniej utworu. Ale ważnym wyzwaniem jest wielokrotne powtarzanie tej sceny, gdy reżyser daje coraz to nowe wskazówki - mówi Zuzanna Potacka.
Niełatwo wydrzeć coś ze scenariusza filmu. I to jakoś jest zrozumiałe. Natomiast starsi mieszkańcy Odrzywołu mówią, że może chodzić o to, że tutaj za komuny orkiestra witała pielgrzymów idących na Jasną Górę i muzycy mieli z tego powodu kłopoty. Trzeba będzie poczekać na film, by się przekonać, czy przegląd orkiestr w Odrzywole i kręcona scena przesłuchania na posterunku milicji były związane z tym, o czym opowiadają mieszkańcy przyglądający się pracy filmowców.
Orkiestrę przy odrzywolskim rynku "witał" ostrym klaksonem "Mistrzo", oficer Służby Bezpieczeństwa, którego w filmie gra Piotr Fronczewski. - Gram mroczną postać, bo "Mistrzo" jest człowiekiem z mroku, z ciemności, a te w sztuce filmowej są jakoś bardziej wyraziste. Gram człowieka walczącego z ks. Kotlarzem. Ale trzeba w tym filmie szukać tej drugiej strony, strony światła, którą pokazuje właśnie ks. Kotlarz. "Mistrzo" spotka się z młodym dziennikarzem, któremu opowie swoją historię, ale potem pozostanie w samotności ze swoją przeszłością i będzie szukał ostatecznego osądu o tym, kim był i czym było to, co robił - mówi P. Fronczewski.