Tak powstało sanktuarium

Pół wieku temu został ukoronowany łaskami słynący obraz MB Świętorodzinnej w Studziannie.

Korony na głowy Pana Jezusa, Matki Bożej i św. Józefa nałożyli: kard. Karol Wojtyła, dziś św. Jan Paweł II, i dwaj słudzy Boży - kard. Stefan Wyszyński i bp Piotr Gołębiowski.

Zanim jednak do tego doszło, u samego początku prymas Mikołaj Prażmowski zakazał jakiegokolwiek kultu obrazu Matki Bożej Wieczerzającej, bo tak wtedy nazywano wizerunek Matki Bożej Świętorodzinnej. Prymas Polski powołał specjalną komisję, by się przekonać, czy to, co opowiada zdun Wojciech, jest prawdą i czy prawdziwe są cuda, jakie działy się w Studziannie, wiosce położonej na ziemi opoczyńskiej.

To był czas szwedzkiego potopu. Najeźdźcy z północy, paląc i grabiąc naszą ojczyznę, trafili na dwór do Nieznamierowic. Siedzibę kasztelanów Starołęskich zniszczyli i okradli, ale pod Żarnowem zostali rozbici. W popłochu zostawili wozy z łupami. Wśród nich był obraz Matki Bożej. Odebrała go właścicielka Zofia Anna Starołęska. Odzyskany wizerunek w 1657 roku trafił do letniego dworu Starołęskich w Studziannie. Nie wiadomo, kto i kiedy namalował ten obraz. Prawdopodobnie powstał na Zachodzie. Do Polski trafił w 1637 roku jako dar cesarza Ferdynanda II Habsburga z okazji ślubu Władysława IV Wazy z cesarską córką Cecylią Renatą. Siedem lat później, po jej śmierci, został przekazany jako podarunek do Nieznamierowic.

Łaskami słynący obraz Matki Bożej Świętorodzinnej   Łaskami słynący obraz Matki Bożej Świętorodzinnej
Marta Deka /Foto Gość

Była późna jesień 1664 roku. Wobec zbliżającej się zimy postanowiono naprawić w Studziannie dworskie piece. Do tej pracy zatrudniono zduna Wojciecha ze Smardzewic. Ten ciężko zachorował. Położono go w izbie, w której na ścianie wisiał uratowany z potopu obraz. Rzemieślnik spodziewał się śmierci. Gorąco modlił się, by nie umarł bez spowiedzi. W nocy z 12 na 13 grudnia zobaczył jasność. Początkowo myślał, że płoną zabudowania, ale światło biło wyraźnie od obrazu. Usłyszał też głos - jak się miało okazać - Matki Bożej, która powiedziała: "Nie bój się, nie będzie ci nic, tylko żebyś mi kaplicę zbudował, bom godna poczciwszego miejsca". Maryja wskazała też miejsce - Górę Panieńską znajdującą się za folwarkiem. Tam zamarzły trzy dziewczęta, próbując się schronić przed napastliwością pijanych żołnierzy.

Rankiem Wojciech obudził się zdrowy. Zaczął opowiadać, co go spotkało. Ludzie mu uwierzyli, bo widzieli, w jakim był wcześniej stanie. Wieść rozeszła się szeroko. Zaczęli przybywać okoliczni mieszkańcy. Modlitwom towarzyszyły liczne cuda. I to w tym momencie prymas Prażmowski postanowił zbadać sprawę. Ponaglał go ks. Jan Stanisław Zbąski, przyrodni brat Zofii Anny Starołęskiej. W efekcie prymas osobiście przybył do Studzianny. Powołana przez niego komisja przesłuchała około 30 świadków, w tym zduna Wojciecha. Sam prymas na własne oczy miał zobaczyć cud - uzdrowienie uschłej ręki modlącego tam rycerza. Abp Prażmowski wydał dekret zezwalający na kult Matki Bożej.

A potem w Studziannie zjawili się księża filipini, kustosze sanktuarium aż do dzisiaj.


Więcej w wydaniu papierowym "AVE Gościa Radomskiego" nr 33 na 19 sierpnia.

Trumna zduna Wojciecha w podziemiach bazyliki   Trumna zduna Wojciecha w podziemiach bazyliki
Reprodukcja Marta Deka /Foto Gość

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..