Na specjalnej konferencji prasowej były prezydent Radomia odniósł się do publikacji pomawiającej go o korupcję.
Pisaliśmy dzisiaj, że Radio Zet i "Gazeta Wyborcza" ujawniły efekty dziennikarskiego śledztwa, z których wynika, że w Radomiu za kadencji prezydenta Andrzeja Kosztowniaka działał układ polityczno-korupcyjny (tutaj).
Po południu przed radomską siedzibą Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Kosztowniak podczas konferencji prasowej odniósł się do tych zarzutów.
- Informacje, które zostały zawarte w tym artykule, są nie tylko nieprawdziwe w odniesieniu do mojej osoby, ale także innych - powiedział Andrzej Kosztowniak.
I tłumaczył: - Sprawa wszelkiego rodzaju zamówień w Radomiu. Myślę chociażby o firmie Techmatrans, która została tu wymieniona. Pragnę przypomnieć, również autorom tego paszkwilu, że firma ta nigdy nie była własnością miasta Radomia. Była to firma państwowa zarządzana przez ministra Skarbu Państwa.
Potem dodał: - Sprawa dotycząca rozbudowy Fabryki Broni. Przypomnę, że Fabryka Broni to przedsiębiorstwo państwowe, na które prezydent miasta Radomia, bez względu na to, kto nim był, i kto nim jest, nie ma żadnego wpływu.
Andrzej Kosztowniak komentował też inne zarzuty: - Podobna sytuacja jest z rewelacjami dotyczącymi Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, a tak naprawdę jej modernizacji i rozbudowy. Tu również przypomnę, że jest to służba państwowa, niezależna od samorządu. Tym samym prezydent miasta, czy urzędnicy miejscy wszelkiego szczebla, nie podejmują decyzji w zakresie budowy, rozbudowy czy inwestycji w Państwowej Straży Pożarnej.
- Kuriozalne wydaje się już łączenie z moją osobą, ale też z wieloma innymi osobami, przetargów, postępowań przetargowych, które odbywały się poza Radomiem, choćby w Kozienicach, Kłudnie czy Makowie Mazowieckim, jak też prywatnych inwestycji, które były realizowane na terenie miasta Radomia, na które prezydent miasta Radomia nie ma żadnego wpływu. Potwierdza to tylko jedno, że te materiały, które zostały nam przedstawione, są stekiem bzdur i kłamstw - mówił Andrzej Kosztowniak.
- Chciałem się również ustosunkować do dla mnie najbardziej bulwersującego nieprawdziwego zarzutu ustawienia przeze mnie przetargu na budowę Szkoły Muzycznej w Radomiu. Miałem - zdaniem autorów tego paszkwilu - otrzymać od firmy pana Romana S. dom przy ul. Spadzistej w Radomiu, zbudowany przez niego i sfinansowany. Oświadczam, że nigdy nie byłem, nie jestem i nigdy pewnie nie będę właścicielem żadnej nieruchomości zabudowanej czy niezabudowanej. Mieszkam w zupełnie innej części miasta, a budowa mojego domu była finansowana ze środków własnych moich, mojej żony i kredytu, który wzięliśmy w banku. Pan Roman S. i firmy z nim związane nie wykonywały żadnej usługi przy tej budowie, także nie dostarczały żadnych materiałów na budowę - wyjaśniał Andrzej Kosztowniak.
- Równie obrzydliwe, uderzające we mnie, ale i w moją rodzinę jest sugerowanie, że mogłem korzystać z mieszkania przy ul. Rapackiego do różnego rodzaju spotkań, w tym uzgodnień biznesowych oraz spotkań z różnymi kobietami. Oświadczam państwu, że nie wiem, jakie nieruchomości posiada pan Roman S. Nie mam bladego pojęcia, czy posiada przy ul. Rapackiego w Radomiu taką nieruchomość. Oświadczam, że nigdy w żadnym mieszkaniu pana Romana S. nie byłem - zapewnił Andrzej Kosztowniak.
- Chciałem się również odnieść do kolejnej nieprawdziwej informacji paszkwilu, mówiącego o tym, że kupiłem w jednej z podradomskich miejscowości działki budowlane na osoby trzecie. Nigdy coś takiego nie miało miejsca, bo jestem człowiekiem, który rozważnie wydaje własne pieniądze. Jestem też człowiekiem, który nie posiada tak wielkich pieniędzy, żeby móc kupować cokolwiek na kogoś. Wydaje mi się to głupie, patrząc na zabezpieczenie interesów własnych - przekonywał były prezydent Radomia.
Dalej mówił: - Została podana również informacja dotycząca zakończenia postępowania, ukręcenia łba sprawie przez Prawo i Sprawiedliwość. Pragnę państwu przypomnieć, że w tej sprawie byłem osobą, która tylko i wyłącznie zeznawała (...). Ta sprawa zakończyła się w trakcie poprzedniej kadencji parlamentu, kiedy to Platforma Obywatelska rządziła naszym krajem. Zostało to dokonane 7 sierpnia 2015 r. przez pana Pawła Wojtunika, którego trudno podejrzewać o sympatię do Prawa i Sprawiedliwości. Ważne też jest to, kiedy to postępowanie zostało wszczęte. Ono zostało wszczęte w trakcie kampanii wyborczej w październiku 2014 r. Nie mając dowodu na to, dzielę się tylko własnym przeświadczeniem, że było to zrobione tylko po to, aby doprowadzić do mojej przegranej i przegranej grupy politycznej, z którą jestem związany, PiS. Te osoby nie przedstawiły żadnych dowodów, te osoby przychodząc do mnie i prosząc o możliwość rozpoczęcia kontroli, de facto nie przedłożyły mi upoważnienia. Ja powiedziałem jednoznacznie funkcjonariuszom tej służby, że jeżeli państwo będziecie mieć upoważnienie i będziecie wiedzieli, o czym chcecie rozmawiać ze mną, wtedy państwa zapraszam. Nie brałem żadnych łapówek i nigdy ich nie wezmę.
- To, co jest opisywane tutaj, jest stekiem głupot, bzdur i pomówień, by doprowadzić do zniszczenia mojego dobrego imienia i mojej rodziny. Na swoją pozycję polityczną pracuję od 25 lat. W wieku 17 lat pierwszy raz zaangażowałem się w życie społeczne i polityczne. Dzisiaj, mając 42 lata, spotyka mnie coś, co ma doprowadzić do zniszczenia mnie i mojej rodziny w oczach ludzi. Rozmawiałem już dzisiaj z kancelarią prawną, która będzie mnie wspierać w sprawie przeciwko autorom tej publikacji. Bo wszystkie rzeczy, które zostały tam napisane o mnie jako prezydencie Radomia są nieprawdziwe - mówił A. Kosztowniak.