Jestem za, a nawet przeciw.
Jednym głosem zaledwie, w stosunku 9:8, na Radzie Miejskiej przeszła uchwała w sprawie wyrażenia zgody na wzniesienie i lokalizację pomnika Onufrego Zagłoby, postaci literackiej, tak dobrze znanej z Trylogii.
I warto tu przypomnieć, że gdy pan Zagłoba pierwszy raz pojawia się w „Ogniem i mieczem”, zaraz szybko jest mowa o Radomiu. Przypomnijmy. To ten moment, zaraz na początku powieści, gdy Jan Skrzetuski przez drzwi wyrzucił zawadiakę i pieniacza, imć podstarostę Czaplińskiego. Wtedy do Skrzetuskiego podchodzi właśnie pan Zagłoba. I oddajmy głos samemu Sienkiewiczowi: „Był to gruby szlachcic, który miał bielmo na jednym oku, a na czole dziurę wielkości talara, przez którą świeciła naga kość. - Pozwól waść - mówił, zwracając się do Skrzetuskiego - Jan Onufry Zagłoba herbu Wczele, co każdy snadno poznać może, choćby po onej dziurze, którą w czele kula rozbójnicka mi zrobiła, gdym się do Ziemi Świętej za grzechy młodości ofiarował. - Dajże waść pokój - rzekł Zaćwilichowski - powiadałeś kiedy indziej, że ci ją kuflem w Radomiu wybito. - Kula rozbójnicka, jakom żyw. W Radomiu było co innego”.
Skąd taki pomysł u powieściopisarza? Zapewne stąd, że 405 lat temu właśnie w Radomiu, a trwało to przez 150 lat, zaczął obradować co roku Koronny Trybunał Skarbowy. Ściągała na niego szlachta z całej Rzeczypospolitej, by tu regulować spory, skargi itp. A co było przy okazji? Sienkiewicz nie zmyślał. Może sięgnął, przygotowując powieść, do niedokończonego dzieła Jędrzeja Kitowicza „Opis obyczajów za panowania Augusta III”. Ten polski historyk, pamiętnikarz, korespondent polityczny, konfederat barski, a przy tym ksiądz, opisując tło obrad radomskiego sejmu, zanotował: „Na komisji radomskiej napatrzeć się było kielichów natłuczonych, obrusów i serwet sosami porozlewanymi poplamionych, sukien nawet na obojej płci i gorsów białogłowskich takimiż bigosami i frykasami szamerowanych (...). Karty i kości druga to była zabawa w Radomiu dla wojskowych, na którą same bez innego interesu i sprawy tu się zjeżdżali; jedni po wielkich kompaniach zakładali publiczne gry, drudzy w prywatnych stancjach dni i nocy trawili nad kartami i kościami, ogrywając jedni drugich do ostatniego szeląga i do koszuli”.
No i jak tu nie dostrzec pana Zagłoby tak prawdziwie przypominającego Radom doby I Rzeczypospolitej? Miasta królewskiego, ale i tego pełnego polskiej szlachty - zadziornej, bitnej, kochającej Polskę, Kościół, ale i miody wszelakie.
Taki jest imć pan Zagłoba: wierny wobec towarzyszy, kochający ojczyznę, pełen pomysłów i forteli ratujących jego i towarzyszy z opałów. I tu jestem za tym pomnikiem. A czemu jednocześnie przeciw? Nie umiem tego wprost ująć w słowa, bo tego nie umiem dostrzec, ale czuję, że coś mnie tu uwiera.