Biogram sługi Bożego ks. Romana Kotlarza, męczennika radomskiego protestu z czerwca 1976 roku.
Został wygłoszony przez postulatora ks. prał. Edwarda Poniewieskiego podczas I sesji procesu beatyfikacyjnego.
Poniżej publikujemy jego autoryzowany tekst.
Sługa Boży ks. Roman Kotlarz urodził się 17 października 1928 r. w Koniemłotach, na terenie diecezji sandomierskiej. Po uzyskaniu świadectwa maturalnego w 1949 r., wstąpił do Częstochowskiego Wyższego Seminarium Duchownego. W życiorysie napisanym wówczas pisał, iż kieruje się „troską o własną duszę i najbliższe mi, a także wszystkie inne”. W 1952 r. przeniósł się do Wyższego Seminarium Duchownego swej rodzinnej diecezji.
Uwieńczeniem seminaryjnych studiów były święcenia kapłańskie, które przyjął 30 maja 1954 r. z rąk Biskupa Sandomierskiego Jana Kantego Lorka. Jako wikariusz posługiwał w kolejnych parafiach: Szydłowiec (do 1956 r.), Żarnów (do 1958 r.), Koprzywnica (do 1959 r.), Mirzec (do 1960 r.), Kunów (1960 r.) i Słupia Nowa (do 1961 r.). Spotykał się z licznymi represjami ze strony komunistycznych władz reżimowych.
Jedynym probostwem sługi Bożego ks. Romana Kotlarza była parafia Pelagów, gdzie posługiwał w latach 1961-1976. Było to ostatnie miejsce jego pracy kapłańskiej. Do jego obowiązków należała też posługa kapelana szpitala psychiatrycznego w Krychnowicach. Niekiedy wieczorami chrzcił potajemnie dzieci prominentnych członków partii z Radomia lub udzielał im Komunii świętej. Odważnie angażował się również w bolesną sprawę konfliktu w parafii Wierzbica w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Dnia 25 czerwca 1976 r. doszło w Radomiu (jak też w Ursusie i Płocku), do strajków i zamieszek. Robotnicy wyszli na ulicę. Tego samego dnia do Radomia przyjechał sługa Boży ks. Roman Kotlarz. Włączył się w szereg protestujących, przeszedł z nimi fragment drogi, a ze schodów kościoła pw. Świętej Trójcy pobłogosławił robotników. Miał wówczas powiedzieć: „Matko Najświętsza, któraś pod krzyżem stała, pobłogosław tym dzieciom, które pragną chleba powszedniego”. Później zanotował: „Przez kilka chwil, w sutannie, maszerowałem środkiem ulicy, raz po raz pozdrawiano mnie: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Dziękujemy księdzu! Bóg zapłać! Odpowiadałem: Na wieki wieków! Szczęść Boże”.
Władze brutalnie rozprawiły się z radomskim protestem. Do miasta ściągnięto z kilku miast oddziały ZOMO. Sługa Boży ks. Roman Kotlarz wiedział o represjach, jakich doświadczali uczestnicy protestu. Przeżywał sytuacje, w jakich się znajdowali, ale też odważnie mówił o tym z ambony. Na przykład: „Człowiek chce, kochani, by miał czym oddychać, chce mieć coś do jedzenia - nawet waży się krew przelewać o chleb - jak to było na ulicach miast Wybrzeża! […] Człowiek dzisiaj pragnie nie tylko pieniędzy, chleba, mieszkania, lodówki, telewizora, samochodu. Człowiek pragnie prawdy, sprawiedliwości, szacunku i wolności. Ludzie chcą dzisiaj szacunku, wołają o szacunek! I mają niektórzy odwagę tu i tam upomnieć się w obronie swej ludzkiej godności”. Z kolei 11 lipca 1976 r. powiedział: „Polecamy Ci, Matko Najświętsza, braci naszych Polaków, którzy teraz w tej chwili cierpią, są bici i katowani. Bądź dla nich Pocieszycielką i Panią zwycięstwa”.
Rządzący postanowili rozprawić się ze „szkodliwą działalnością” sługi Bożego ks. Romana Kotlarza, którego zaliczyli do „radomskich bandytów”. Wezwano go do prokuratury na rozmowę ostrzegawczą i skierowano pismo do kurii sandomierskiej. To była oficjalna odpowiedź władz. Aparat komunistycznego reżimu odpowiadał jednak i w inny sposób. Księdza odwiedzali „tajemniczy osobnicy”, którzy bestialsko go katowali. Pozostały relacje osób blisko związanych ze sługą Bożym, które opisują okrucieństwo tych wizyt i stan, w jakim Kapłan znajdował się po pobiciu. Na podstawie materiałów Instytutu Pamięci Narodowej można stwierdzić, że działania represyjne wobec sługi Bożego ks. Romana Kotlarza prowadziła samodzielna grupa D - zakonspirowana komórka operacyjna Służby Bezpieczeństwa, która zajmowała się dezintegracją Kościoła katolickiego w Polsce.
Po raz ostatni sługa Boży ks. Roman Kotlarz sprawował Mszę świętą 15 sierpnia 1976 r. W trakcie celebracji zasłabł i stracił przytomność. Przewieziono go do szpitala w Krychnowicach. Oprócz innych dolegliwości, był wyczerpany nerwowo. 17 sierpnia wspomniał lekarzom, że 25 czerwca był w Radomiu, i że potem doświadczył za to „przykrości”. W nocy, gdy jego stan uległ pogorszeniu, ze strachem biegał po sali szpitalnej. Następnego dnia, 18 sierpnia o godz. 8.00, sługa Boży ks. Roman Kotlarz zmarł. Władze - wbrew woli rodziny - zarządziły sekcję zwłok. Symptomatyczne jest, że lekarz przeprowadzający sekcję zwłok i inni lekarze nie stwierdzili śladów pobicia. W uroczystościach pogrzebowych, które odbyły się w dniach 20-21 sierpnia 1976 r., uczestniczyło kilka tysięcy osób. Msza Święta celebrowana była na zewnątrz kościoła, gdyż świątynia nie pomieściłaby uczestników pogrzebu. Trumnę ze szpitala do kościoła w Pelagowie niesiono drogą usłaną kwiatami. Trumna z jego ciałem została następnie przewieziona do rodzinnych Koniemłotów, a następnie złożona w grobie rodzinnym.
Świadomość męczeńskiej śmierci sługi Bożego ks. Romana Kotlarza jest bardzo żywa w wielu środowiskach osób duchownych i świeckich. Jest zestawiana z męczeńską śmiercią bł. ks. Jerzego Popiełuszki (1947-1984). W 1991 r. św. Jan Paweł II mówił na radomskim lotnisku: „Można powiedzieć, że rok 1976 stał się wstępem do dalszych wydarzeń lat osiemdziesiątych. Kosztowały one wiele ofiar, aresztowań, upokorzeń, tortur (zwłaszcza praktykowanych pod nazwą »ścieżki zdrowia«), śmierci (między innymi jednego z sandomierskich duszpasterzy) - poprzez to wszystko torowały drogę ludzkiemu pragnieniu sprawiedliwości”. Komentarzem do tych papieskich słów jest wypowiedź bp. Edwarda Materskiego, który w 2007 r. mówił: „Bardzo długo ludzie bali się mówić. Ogłosiłem, że jeśli ktoś obawia się zeznań w prokuraturze, niech przyjdzie do mnie i opowie - ja zapewniam dyskrecję. Przyszło kilka osób, którym grożono, że jeśli zostaną wskazani sprawcy śmierci księdza Kotlarza, zostaną spalone ich domy. Ta bojaźń trwała długo, a dziś niknie na tyle, na ile odchodzą ci, którzy to czynili. Pragnę zdecydowanie oświadczyć, że ksiądz Roman Kotlarz jest męczennikiem, którego słusznie Jan Paweł II wspomniał na radomskim lotnisku. Po wizycie Ojca Świętego w naszym mieście za te Jego słowa na moje ręce spłynęły liczne protesty z określonych środowisk, że »przecież nie był zamordowany«. Trzeba zdecydowanie powiedzieć, że ksiądz Roman Kotlarz został zamordowany. Nie ma żadnych wątpliwości, że umarł w wyniku pobicia”.
Biskup radomski Henryk Tomasik odpowiadając na wielorakie prośby kierowane od lat do kolejnych biskupów radomskich i po wymaganych konsultacjach, 1 grudnia 2018 r. rozpoczął uroczyście etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego i stwierdzenia męczeństwa sługi Bożego ks. Romana Kotlarza.